34-letni Andry Rajoelina, desygnowany przez dowództwo zbuntowanej armii, został zaprzysiężony na prezydenta Madagaskaru. Ceremonia odbyła się na stadionie w stolicy Madagaskaru Antananarywie, ale bez zachodniego korpusu dyplomatycznego. Czy to koniec trwającego od kilku miesięcy chaosu w kraju?
W ceremonii objęcia urzędu przez tego najmłodszego szefa państwa kontynentu nie wzięli udziału ani dyplomaci państw zachodnich ani też przedstawiciele Unii Afrykańskiej, która wcześniej zawiesiła Madagaskar w prawach członkowskich.
Miesiące chaosu
W tym tygodniu po trwających kilka miesięcy zmaganiach z opozycją, które przyniosły śmierć w zajściach ulicznych ponad 130 ludzi, ze stanowiska ustąpił prezydent Madagaskaru Marc Ravalomanana, zrzekając się władzy w państwie na rzecz wojska. Wojsko z kolei desygnowało na jego miejsce Rajoelinę.
Zdaniem państw zachodnich i Unii Afrykańskiej, proces ten miał wszelkie znamiona wojskowego zamachu stanu. USA a także Unia Europejska zaapelowały o rozpisanie przedterminowych wyborów na Madagaskarze.
Koniec dyktatury?
Nowy prezydent zapowiedział przeprowadzenie wyborów w ciągu dwóch lat, a także zmiany w konstytucji. W czasie sobotniej uroczystości objęcia urzędu - w której wzięło udział ponad 40 tysięcy ludzi - ogłosił również "koniec dyktatury", obiecując "konstytucyjne rządy".
Zgodnie z obecną konstytucją 34-letni Rajoelina jest zbyt młody, by zostać prezydentem. Przewiduje ona, że prezydent powinien mieć co najmniej 40 lat oraz że tymczasowym przywódcą państwa powinien zostać przewodniczący izby wyższej parlamentu, a wybory należy przeprowadzić w ciągu 60 dni
Źródło: PAP