Prywatne izby wytrzeźwień straszą pijanych Brytyjczyków, bo to może być najcenniejsza noc w ich życiu. Ale ponieważ śledztwa w sprawach przestępstw po alkoholu też są wyjątkowo cenne dla państwa, to policjanci są bezlitośni i chcą rewolucji.
To, że Brytyjczycy lubią się bawić nie wylewając za kołnierz, nie jest tajemnicą. Piątkowe i sobotnie wieczory to dla policji na Wyspach okres wytężonej pracy - głównie zabieranie z ulic tych, którzy wypili już tak dużo, że już nie potrafią sami o siebie zadbać.
Dla funkcjonariuszy odwożenie pijanych do domów to strata czasu. To nie tylko masa papierkowej roboty, ale i zmaganie się z agresją nietrzeźwych.
Grzywna to za mało
W ubiegłym roku brytyjska policja wymierzyła 31 tysięcy mandatów za pijaństwo, ale nie pokrywają one nawet części wydatków na opiekę nad nietrzeźwymi w aresztach oraz szpitalnych izbach przyjęć. Brytyjscy policjanci twerdzą, że znaleźli pomysł na wyjście z tej sytuacji. - Rachunek za prywatną izbę wytrzeźwień może być znacznie lepszym środkiem odstraszającym niż grzywna - uważa Adrian Lee z Northamptonshire. Pobyt w prywatnej izbie wytrzeźwień miałby kosztować do 400 funtów, czyli ok. 2000 złotych za noc. Do tego trzeba doliczyć jeszcze mandat ok. 400 złotych za zakłócanie porządku. Takie wydatki mogły zrujnować, ale też skutecznie odstraszyć nadużywających alkoholu.
Sytuacja pogarsza się systematycznie od 2005 roku. Wtedy właśnie rząd Tonego Blaira zezwolił na sprzedaż alkoholu przez całą dobę. Na śledztwa w sprawach związanych z alkoholem z brytyjskiego budżetu jest wydawane ok 20 miliardów funtów.
Autor: adsz\mtom / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24