Walą się budynki, wypadają szyby, a Japończycy "dziwnie" spokojni. Mieszkańcy "Kraju Kwitnącej Wiśni" od lat żyją w zagrożeniu wstrząsami i doskonale wiedzą jak zachować się w takich sytuacjach oraz później. Gdy w tokijskim parlamencie trzęsły się ściany i żyrandole, premier kraju nawet się nie ruszył.
Gdy w Japonii zatrzęsła się ziemia, Japończycy nie rzucali się do drzwi, nie wybiegali na ulice, nie krzyczeli ze strachu, nie panikowali.
Byli spokojni i zdyscyplinowani. Doskonale wiedzieli, co mają robić. W tokijskich biurach pracownicy schowali się pod biurka, po czym wrócili do pracy.
To efekt nie tylko ćwiczeń, które przechodzą raz w roku wszyscy Japończycy, ale także przejaw tamtejszej kultury. Najlepiej to widać było w parlamencie. W trakcie trzęsienia, kiedy kołysała się podłoga, a nad głowami trzęsły się żyrandole, nikt nie uciekał. Premier Naoto Kan nawet nie podniósł się z miejsca.
Zacząć od nowa
To oczywiście nie tylko efekt przygotowania ludzi. - Budynki są przygotowane do aktywności sejsmicznej i większym zagrożeniem dla ludzi byłoby wyjście na zewnątrz i narażenie się na spadające fragmenty elewacji, czy szyby, niż pozostanie w budynku - tłumaczy w rozmowie z "Faktami TVN" Zbigniew Żyła, zastępca dyrektora ds. medycznych Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Według specjalistów Japończycy po tych wydarzeniach nie staną się bardziej nerwowi, nie będą cierpieć na zaburzenia snu, a większość nie doświadczy lęków wywołanych oczekiwaniem na kolejny kataklizm. - Jeżeli mamy świadomość, że coś nas spotka, że wszystko możemy stracić, to mamy też świadomość, że wszystko możemy też zacząć od nowa - tłumaczy Maja Bednarek, psycholog.
Japonię w piątek nawiedziło trzęsienie ziemi o sile 8,9 stopni w skali Richtera. Agencje przewidują, że liczba ofiar może przekroczyć tysiąc osób. W piątek wieczorem czasu polskiego stwierdzono oficjalnie 184 zgonów spowodowanych kataklizmem.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN, fot. EPA