Wyspy tylko dla najlepszych


Imigranci spoza Unii Europejskiej muszą "wnieść wkład w jakość życia w Wielkiej Brytanii", a nie jedynie liczyć na to, że sami odniosą korzyści - stwierdził minister stanu ds. migracji Damian Green, zapowiadając tym samym "bardziej selektywną" politykę migracyjną rządu z Downing Street. Wyspiarze prześwietlą m.in. dochody przybywających do Zjednoczonego Królestwa osób i stały pobyt zagwarantują tylko tym, którzy zarabiają więcej niż średnia krajowa.

W przemówieniu wygłoszonym w czwartek w ośrodku badawczym Policy Exchange, Green zaznaczył, że imigranci nie mogą być zależni od państwowego systemu świadczeń socjalnych. Ten jest właśnie reformowany w ramach dbania o finanse publiczne i wkrótce ma być regulowany poprzez indywidualne podejście do każdego przypadku.

"Średni" portfel nie wystarczy

Opieka społeczna będzie przyznawana tym osobom, które rzeczywiście będą jej potrzebowały, a tym, które nie gwarantują "wymiernego wkładu" w rozwój gospodarki nie zostanie przyznane prawo do stałego pobytu.

Wielka Brytania nie potrzebuje kolejnych menedżerów średniego szczebla zarządzania. Chce tylko imigrantów najlepszych. minister Damian Green

W praktyce oznacza to, że imigranci zarabiający poniżej 31 tys. funtów rocznie, przy obecnie obowiązującej ogólnokrajowej średniej szacowanej na ok. 26 tys. funtów będą musieli bardzo się wykazać, by móc w dalszym ciągu zarabiać na Wyspach. Wymóg ten będzie dotyczył także współmałżonka obywatela brytyjskiego przyjeżdżającego w ramach łączenia rodzin.

Tylko najlepsi

- Wielka Brytania nie potrzebuje kolejnych menedżerów średniego szczebla zarządzania. Chce tylko imigrantów najlepszych - wytłumaczył nowe podejście do obcokrajowców Green, wymieniając wśród tych "najlepszych" profesjonalistów najwyższego kalibru, wysokiej rangi menedżerów, specjalistów techników, przedsiębiorców oraz utalentowanych naukowców i artystów.

Jednym z celów rządu premiera Gordona Browna jest bowiem zmniejszenie migracji netto z obecnego poziomu ok. 242 tys. rocznie (stan na wrzesień 2010 roku) do kilkudziesięciu tysięcy. Rząd zapowiedział, że przyjrzy się wszystkim kanałom, którymi napływają imigranci: uczelniom, programowi łączenia rodzin, prawu do osiedlenia, wizom z prawem pracy itd.

Student niemile widziany

Chodzi o ludzi, którzy Wielkiej Brytanii przyniosą korzyść, a nie tych, którzy tylko skorzystają. Bez względu na to, czy ludzie przyjeżdżają uczyć się, pracować czy w celach rodzinnych, jako rząd mamy prawo dopilnować, że wniosą wkład w jakość życia. minister Damian Green

Zmniejszyć ma się też napływ zagranicznych studentów spoza UE. Od pewnego czasu są oni ściślej kontrolowani i rząd zadeklarował, że dopilnuje, by wyjechali z kraju po ukończeniu studiów.

- Musimy dopilnować nie tylko tego, by liczba ludzi uzyskujących prawo pobytu w Wielkiej Brytanii była właściwa, ale także tego, by byli to właściwi ludzie - uznał więc minister ds. migracji i skwitował: - Chodzi o ludzi, którzy Wielkiej Brytanii przyniosą korzyść, a nie tych, którzy tylko skorzystają. Bez względu na to, czy ludzie przyjeżdżają uczyć się, pracować czy w celach rodzinnych, jako rząd mamy prawo dopilnować, że wniosą wkład w jakość życia - zakończył.

jego zdaniem założenie, że imigranci służą rozwojowi gospodarki, ponieważ pomnażają PKB jest już "nieaktualne", a dodatkowo pomija społeczne konsekwencje migracji.

Źródło: PAP