Trening przy użyciu ostrej amunicji, wysoka temperatura i silny wiatr - tyle wystarczyło, aby w okolicach Salt Lake City w Utah wybuchł wielki pożar, który wymusił ewakuację 1400 domów i pochłonął wiele z nich. Na szczęście nikt nie zginął, ale władze otwarcie przyznają, że nie są w stanie opanować żywiołu.
Strażacy nie są w stanie stwierdzić, ile domów dokładnie strawił pożar. Według słów szefa straży pożarnej w Salt Lake City, Michaela Jensena, "ponad sto" budynków jest bezpośrednio zagrożonych.
Służby nie mogą opanować płomieni, ponieważ silny wiatr powoduje ich błyskawiczne rozprzestrzenianie się. Podmuchy osiągają prędkość nawet 80 km/h i ludzie muszą często salwować się sprintem aby uciec przed zbliżającym się ogniem.
Pechowy wystrzał
Wielki pożar rozpoczął się w nietypowy sposób. Podczas treningu na strzelnicy Gwardii Narodowej niedaleko miasta, iskra bądź gorąca łuska powstała podczas prowadzenia ognia z karabinu maszynowego, zapaliła suchy krzak.
- Żołnierze natychmiast spostrzegli co się dzieje i zaczęli próbować gasić ogień. Niestety na miejscu było za mało ludzi bez potrzebnego sprzętu i pożar gwałtownie się rozprzestrzenił - powiedział rzecznik Gwardii Narodowej stanu Utah, Lt. Col. hank McIntire.
Źródło: The Salt Lake Tribune