Turecka opozycja zjednoczyła się na wybory i wystawiła wspólną kandydaturę na urząd prezydenta w tegorocznych wyborach. Został nim Kemal Kilicdaroglu, który przekonywał w poniedziałek, że sześciopartyjny blok to "blok pokoju i braterstwa". - Będziemy rządzić Turcją przy pomocy konsultacji i konsensusu - mówił.
Kemal Kilicdaroglu - lider centrolewicowej Republikańskiej Partii Ludowej (CHP), największej w Turcji partii opozycyjnej - został w poniedziałek wspólnym kandydatem sześciopartyjnego bloku opozycyjnego w wyborach prezydenckich w 2023 roku.
- Jesteśmy blokiem pokoju i braterstwa, z bożą pomocą osiągniemy zwycięstwo razem. Będziemy rządzić Turcją przy pomocy konsultacji i konsensusu - powiedział w poniedziałek 74-letni Kilicdaroglu.
Opozycja chce powrotu systemu parlamentarnego
Liderzy sześciu opozycyjnych ugrupowań zobowiązali się również do powrotu do systemu parlamentarnego (obecny to system prezydencki) w przypadku wygrania przez nich wyborów. Według porozumienia w przypadku wygrania wyborów wiceprezydentami zostaną przewodniczący partii wchodzących w skład koalicji wyborczej.
W zeszłym tygodniu Meral Aksener - przewodnicząca drugiej siły tureckiego bloku opozycyjnego, liberalnej Dobrej Partii (IYI) - ogłosiła odejście ugrupowania z bloku opozycyjnego w związku z oczekiwaną kandydaturą Kilicdaroglu. Powiedziała, że warunkiem pozostania IYI w koalicji przedwyborczej jest nominacja na wspólnego kandydata burmistrza Stambułu lub Ankary: Ekrema Imamoglu albo Mansura Yavasa - również polityków CHP.
W poniedziałek Imamoglu i Yavas spotkali się z Aksener w siedzibie jej partii. Rzecznik IYI poinformował następnie, że liderka ugrupowania weźmie udział w rozmowach opozycji i wróci do koalicji pod warunkiem mianowania po wygranych wyborach burmistrzów dwóch największych miast Turcji na wiceprezydentów.
Przewaga bloku opozycyjnego w sondażu
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zasugerował na początku marca, że zapowiedziane na 14 maja wybory prezydenckie i parlamentarne odbędą się w przewidzianym terminie. W kraju pojawiały się wcześniej głosy nawołujące do odwołania głosowania ze względu na skutki potężnego trzęsienia ziemi, które na początku lutego nawiedziło południowo-wschodnią Turcję.
Z przeprowadzonego pod koniec lutego sondażu ALF wynika, że blok opozycyjny może liczyć na 47,6 proc. głosów ankietowanych, a obecnie rządząca koalicja konserwatywnej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) oraz Partii Narodowego Działania (MHP) na 35,1 proc.
Źródło: PAP