Akcja ratownicza trwa już kilkadziesiąt godzin. Pomagają wszyscy - żołnierze, Czerwony Krzyż, mieszkańcy Petionville i zrozpaczeni rodzice. Niestety z godziny na godzinę ratownicy wydobywają spod gruzów szkoły coraz więcej ciał. W sumie już 82. A pod kamieniami na pewno są jeszcze ludzie.
Szkoła w Petionville, na przedmieściu stolicy Haiti Port-au-Prince, zawaliła się w piątek, gdy w środku trwały zajęcia. W środku mogło być wtedy nawet 700 dzieci. Błyskawicznie przystąpiono do akcji ratunkowej. Setki osób (w tym żołnierze sił pokojowych ONZ, personel haitańskiego Czerwonego Krzyża, i strażacy z Martyniki) gołymi rękami, zaczęły przeczesywać rumowisko w poszukiwaniu żywych.
Ofiar coraz więcej
- Ci, którzy są pod gruzami dają oznaki życia. Próbujemy ich ocalić - mówiła po kilkunastu godzinach trwania akcji Nadia Lochard z haitańskiej obrony cywilnej. Ale z każdą minutą szanse na przeżycie przysypanych kamieniami osób maleją. Ratownicy wydobywają coraz więcej ciał. W sobotę rano dotarli do pomieszczenia, w którym było 21 uczniów i nauczyciel. Nikt nie przeżył.
- Zginęły już co najmniej 82 osoby, w większości dzieci. Ponad sto jest rannych. Ale poszukiwania trwają nadal - mówił w sobotę po południu prezydent Haiti Rene Preval.
Co się stało?
Przyczyny katastrofy wciąż nie są znane. Wiadomo tylko, że kiedy zawalił się trójkondygnacyjny, betonowy budynek kościelnej szkoły La Promesse, odbywały się w niej lekcje. Najmłodsi wychowankowie placówki byli w wieku trzech lat, najstarsi - 20. Dzieci pochodziły z tamtejszej dzielnicy nędzy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters/Fot. EPA/PAP