Prezydent Sri Lanki Maithripala Sirisena podpisał nakaz wykonania kary śmierci dla czterech skazanych za przestępstwa narkotykowe. Będą to pierwsze egzekucje od 43 lat. W rozmowie z szefem ONZ wyjaśnił, że podjął decyzję, by chronić naród i przyszłe pokolenia.
- Przez rozprzestrzenianie się przemytu narkotyków na szali jest życie dzieci w wieku szkolnym, młodzieży i studentów. Jeśli mamy ich chronić, kara śmierci powinna być wykonywana na przemytnikach narkotyków - powiedział Sirisena na spotkaniu z mediami, uzasadniając decyzję o podpisaniu nakazów wykonania kary śmierci.
Egzekucje, na które od 1976 r. na Sri Lance obowiązywało moratorium, mają zostać wykonane niezwłocznie. Nazwiska skazanych nie zostały ujawnione z obawy przed zamieszkami w więzieniach.
Obecnie na Sri Lance wyroki za przestępstwa narkotykowe odsiaduje około 14 tysięcy osób.
"Sprzeciwiający się mojej decyzji, pomagają handlarzom"
Prezydent Sirisena nie ukrywa, że na jego decyzję wpłynęły działania Rodriga Duterte, prezydenta Filipin, gdzie zginęły tysiące ludzi podejrzanych o handel narkotykami. Władze Sri Lanki szacują, że w kraju jest 200 tys. narkomanów.
- Uważam ludzi sprzeciwiających się mojej decyzji za pomagających handlarzom narkotyków i podżegających do popełnienia przestępstwa - podkreślił.
Wcześniej prosił narodową komisję praw człowieka, by nie próbowała skłonić go do zmiany decyzji.
Biuro ONZ do spraw Narkotyków i Przestępczości (UNODC) ostrzegło, że wznowienie wykonywania kary śmierci może negatywnie wpłynąć na współpracę międzynarodową w walce z narkotykami. Przepisy niektórych państw nie zezwalają na wymianę informacji i ekstradycję do krajów, w których za takie przestępstwa grozi śmierć.
UNODC przypomniało, że 121 krajów podpisało rezolucję wzywającą do wprowadzenia moratorium na wykonywanie egzekucji, podkreślono też, że kara śmierci nie jest trwałym rozwiązaniem problemu.
Autor: asty//plw / Źródło: PAP