Sprawa Polańskiego się odwleka

 
Polański może posiedzieć w Szwajcarii jeszcze długoEPA

Dopóki sąd w Los Angeles nie zdecyduje ostatecznie, że Roman Polański musi osobiście stawić się na rozprawie w USA, Szwajcaria go nie wyda.

Ministerstwo sprawiedliwości Szwajcarii twierdzi, że nie ma sensu wydawać Polańskiego w chwili, gdy stara się on o zaoczne osądzenie w sprawie z lat 70.

Pod koniec stycznia sąd w Los Angeles odrzucił wniosek reżysera o to, by wyrok został wydany pod jego nieobecność, i orzekł, że Polański musi wrócić do USA, aby jego sprawa została ostatecznie zakończona.

Adwokaci Polańskiego zapowiedzieli apelację do stanowego sądu apelacyjnego.

Adwokaci się odwołają

Prawnicy twierdzą, że wyrok powinien być ograniczony do 42 dni, które Polański spędził w więzieniu w Kalifornii w 1978 roku. Według adwokatów w sprawie naruszono normy prawne, bo prowadzący ją początkowo sędzia Laurence J. Rittenband złamał umowę zawartą z ówczesnym adwokatem Polańskiego.

Zgodnie z nią, kara miała się ograniczyć do wspomnianych 42 dni aresztu, ale sędzia - dziś już nieżyjący - później zapowiedział, że ma zamiar wydać surowszy wyrok.

Ucieczka przed sądem

Kiedy wiadomość o tym dotarła do Polańskiego, zbiegł on z USA przed wydaniem wyroku. W rezultacie, poza oskarżeniem o gwałt, ciąży na nim także zarzut ucieczki przed wymiarem sprawiedliwości.

Na wniosek prokuratury w Los Angeles Polańskiego aresztowano w Szwajcarii we wrześniu 2009 roku, przetrzymywano przez dwa miesiące, a potem przewieziono do jego rezydencji w kurorcie Gstaad, gdzie reżyser przebywa w areszcie domowym.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: EPA