Saudowie też mają problemy


Policja w Arabii Saudyjskiej rozpędziła tłum demonstrantów we wschodnim mieście Qatif. Policjanci wykorzystali granaty hukowe, słychać było też strzały. Świadkowie, na których powołuje się Reuters, twierdzą, że od jednej do czterech osób zostało rannych. W Arabii Saudyjskiej wszelkie protesty są zakazane.

Świadkowie nie są w stanie stwierdzić, czy ranni zostali postrzeleni, czy odnieśli obrażenia w inny sposób. Strzały miały paść "w okolicy" demonstracji.

200 osobowy tłum szyitów, którzy należą do mniejszości w sunnickiej Arabii Saudyjskiej, domagał się uwolnienia więźniów. W ubiegłym tygodniu 24 osoby trafiły do więzienia po próbie demonstracji. Wtedy też domagali się uwolnienia więźniów. Chodziło o dziewięciu szyitów przetrzymywanych w więzieniu od 14 lat bez procesu.

11 marca "Dniem Gniewu"

Protestujący wezwali do ogólnonarodowego "Dnia Gniewu" w Arabii Saudyjskiej. W piątek miałyby odbyć się wielkie demonstracje. Ponad 32 tysiące ludzi poparło wezwanie do protestów na Facebooku. Jednak znawcy królestwa twierdzą, że wezwanie w rzeczywistości pozostanie bez odzewu specjalnego odzewu. - Nie sądzę, żeby cokolwiek, co wydarzy się jutro, było destabilizujące dla kraju - stwierdził Christopher Block, specjalista ds. Arabii Saudyjskiej w Carnegie Endowment for International Peace.

Sunnicy duchowni próbują przekonywać wiernych, że seria małych protestów na wschodzie kraju, to "szyicki fenomen". Władze wykorzystują tez telefony komórkowe. - Sekretne szyickie ręce chcą zniszczyć ten kraj - napisano w anonimowych SMS-ach rozsyłanych do wielu użytkowników komórek. Rządową stronę na Facebooku "Przeciwko rewolucji" poparło około 23 tysięcy ludzi,

Źródło: Reuters, CNN