W lesie katyńskim, nad grobami pomordowanych polskich oficerów, dziś o godz. 14 ramię w ramię staną premierzy Polski i Rosji. To ważny dyplomatycznie fakt. Ale może się wydarzyć dużo więcej. Co Donald Tusk przywiezie nam z Katynia?
Polskie instytucje i ich rosyjscy partnerzy, zwłaszcza Stowarzyszenie „Memoriał”, od lat zabiegają o nowe dokumenty, dotyczące sprawy katyńskiej. Między innymi o uzasadnienie umorzenia śledztwa ws. zbrodni katyńskiej. Śledztwo zamknięto w 2005 r. - w symbolicznym dniu 5 marca, w 65. rocznicę wydania przez Politbiuro wyroku na polskich oficerów.
Nie ma, nie ma… są!
Przy okazji przygotowań do obchodów 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, polskie media przypomniały też o tzw. „liście białoruskiej” – spisie 3870 niezidentyfikowanych dotąd nazwisk pomordowanych w 1940 r. Polaków.
Pisano, że Federalna Służba Bezpieczeństwa na zlecenie samego premiera Władimira Putina tej listy szuka. Spekulowano, że Rosjanie mogą przekazać ją Tuskowi 7 kwietnia, w czasie uroczystości.
Tuż po tych publikacjach rzecznik rosyjskiego MSZ zaprzeczał: - W rosyjskich archiwach jak dotąd nie znaleziono niczego, co byłoby podobne do białoruskiej listy katyńskiej - mówił 25 marca.
4 kwietnia okazało się jednak, że w archiwach "coś" się znalazło. To nowe dokumenty, które – jak poinformował szef Federalnej Agencji Archiwalnej Andriej Artizow w wywiadzie dla "Rossijskiej Gaziety". - "istoty tego, co wiadomo o tej zbrodni (…) nie zmieniają, jednak pomagają doprecyzować liczby i listy zabitych".
Czy to lista białoruska?
W pierwszym komentarzu po tym wywiadzie sekretarz ROPWiM Andrzej Przewoźnik ocenił, że nowe dokumenty mogą być tzw. białoruską listą katyńską. W przeddzień uroczystości mówił w TVN24 już ostrożniej: - Skoro szef Federalnej Agencji Archiwalnej udzielił takiego oświadczenia, to znaczy, że jakieś dokumenty zostaną przekazane - stwierdził.
Tzw. lista białoruska to wciąż jedna znajwiększych tajemnic mordu z 1940 roku. Powinna zawierać 3870 nazwisk Polaków, których uważa się za zamordowanych w Mińsku i pochowanych w pobliskich Kuropatach. Ale nic tu nie jest pewne - ani nazwiska, ani miejsce pochówku.
Liczba nazwisk na liście białoruskiej wynika z prostego rachunku. Wiadomo, że w 1959 r. ówczesny szef KGB Aleksandr Szelepin raportował Nikicie Chruszczowowi o 7305 Polakach zabitych w zachodnich Ukrainie i Białorusi. W latach 90. z archiwów KGB wypłynęła zaś tzw. lista ukraińska. Znajduje się na niej 3435 nazwisk. Wciąż brakuje więc 3870.
Kreml: Dokumentów nie będzie
Po polskich komentarzach znów dał się słyszeć głos z Kremla: - Władimir Putin nie przywiezie do Katynia na spotkanie z szefem rządu Polski Donaldem Tuskiem białoruskiej listy katyńskiej - poinformował we wtorek po południu sekretarz prasowy rosyjskiego premiera Dmitrij Pieskow.
Zasugerował też, że nie będzie i innych dokumentów: - Obecnie w archiwach pozostały tylko akta postępowań karnych, których przekazywania nie praktykuje żadne państwo na świecie – dodał Pieskow, wyjaśniając, że Polska otrzymała już "miliony dokumentów".
Dokumenty zaczęliśmy dostawać po tym, jak po 50 latach od zbrodni,13 kwietnia 1990 r. Związek Radziecki w komunikacie agencji rządowej TASS przyznał, że polskich jeńców wojennych w 1940 roku rozstrzelała NKWD.
W kwietniu 1990 r. prezydent Rosji Michaił Gorbaczow przekazał prezydentowi Polski Wojciechowi Jaruzelskiemu imienne spisy ponad 14,5 tys. straconych jeńców.
We wrześniu 1990 roku Główna Prokuratura Wojskowa ZSRR wszczęła zaś sprawę karną ws. rozstrzelania polskich jeńców wojennych. Dokumenty, które stosunkowo szybko wtedy odnaleziono dwa lata później, na zlecenie prezydenta Borysa Jelcyna przekazano prezydentowi Lechowi Wałęsie. Wśród nich była m.in. słynna decyzja Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca - z własnoręcznymi podpisami Stalina, Woroszyłowi, Mołotowa, Wikojana.
"Dokumenty te potwierdziły, że decyzję o egzekucji bez wyroku sądowego podjęli najwyżsi przywódcy ZSRR" – przypomina oświadczenie "Memoriału" z 2005 roku, opublikowane w książce "Rosja a Katyń" (Ośrodek KARTA, 2010).
Zostają słowa. Tylko jakie?
Skoro dokumentów ma nie być, najważniejsze będą słowa Władimira Putina. Może zamiast dokumentów dostaniemy obietnicę ich przekazania w niedalekiej przyszłości?
Czy pojawią się przeprosiny? Obietnica rehabilitacji ofiar?
Czy padną w końcu słowa o "zbrodni wojennej"? Jak w tekście zapowiadającym uroczystości pisze rosyjska "Niezawisimaja Gazieta": "(…) w nazwaniu zbrodni wojennej zbrodnią wojenną nie ma nawet grama samobiczowania i samoponiżania; jest natomiast zdrowy rozsądek, przyzwoitość i poczucie własnej godności".
Będzie "ludobójstwo"?
We wspomnianej już publikacji "Rosja a Katyń" przedrukowano "Orzeczenie komisji ekspertów" (rosyjskich, działający przy Głównej Prokuraturze Wojskowej Federacji Rosyjskiej – red.) z 2 sierpnia 1993 roku. Komisja przez półtora roku prowadziła badania wokół sprawy katyńskiej.
Wnioski? M.in. taki.: "Materiały zgromadzone w aktach śledztwa zawierają przekonujące dowody zaistnienia faktu zbrodni – masowego zabójstwa (…)". Eksperci wskazują też na niezgodność działań ówczesnych władz radzieckich z prawem międzynarodowym.
I najważniejszy - punkt 6, w którym mord na więźniach Kozielska, Starobielska, Ostaszkowa nazywa się "ciężką zbrodnią przeciwko pokojowi", "zbrodnią wojenną". Wskazuje się winnych – od Stalina, Mołotowa, Berii, po strażników, którzy strzelali. Rekomenduje się, by traktować ich zbrodnie "jako ludobójstwo".
Główny Prokurator Wojskowy Rosji Aleksander Sawienkow, zamykając w 2005 r. śledztwo katyńskie wskazał na "brak faktu zbrodni ludobójstwa" i na śmierć oprawców.
A rehabilitacja?
Polskie Rodziny Katyńskie od lat walczą w Rosji o pośmiertną rehabilitację swoich bliskich i o wgląd do akt umorzonego w 2005 r. śledztwa. Bezskutecznie. Rosyjskie sądy konsekwentnie odmawiały uznania rozstrzelanych Polaków za ofiary politycznych represji. Polacy poszli do Strasburga.
Ostatnie publikacje "Rzeczpospolitej" ujawniają fragmenty odpowiedzi Rosji na skargę polskich rodzin do tamtejszego Trybunału.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24