Od KGB po Kreml i wojnę z Ukrainą. Dokąd Putin prowadzi Rosję?

Debata Faktów w piątek
Debata Faktów w piątek
tvn24
Debata Faktów w piątek o godz. 19.25tvn24

Bez panowania nad byłymi republikami sowieckimi Rosja nigdy nie odzyska mocarstwowej pozycji. Kiedy więc w Kijowie zwyciężyła Rewolucja Godności i nowe władze zmieniły kurs na zachodni, Moskwa natychmiast zareagowała. Od ponad roku strategicznym celem Putina jest wciągnięcie Ukrainy z powrotem w rosyjską strefę wpływów. Dlatego Kreml nie poprzestał na aneksji Krymu, lecz rozpętał też rebelię w Donbasie. Choć Rosja oficjalnie się do tego nie przyznaje, od roku prowadzi wojnę z sąsiadem. W najbliższy piątek w TVN24 poświęcony Rosji Putina program Debata Faktów o godz. 19.25.

Plany agresywnych działań wobec Ukrainy rosyjskie kierownictwo przygotowywało od dawna, co najmniej od zwycięstwa Pomarańczowej Rewolucji w 2004 r. Gdy zwyciężyła kolejna rewolucja na kijowskim Majdanie, wystarczyło wprowadzić te plany w życie.

Pierwsze duże demonstracje prorosyjskie i wrogie nowym władzom w Kijowie zaczęły się 21 lutego 2014. Moskwa wykorzystała fakt, że Rosjanie stanowią większość ludności Krymu, a na dodatek na półwyspie, zgodnie z umową z Kijowem, stacjonować mogło nawet 26 tys. rosyjskich żołnierzy.

To właśnie połączone siły wojskowych, występujących bez oznaczeń ("zielone ludziki"), przywiezionych z Rosji aktywistów ("turyści Putina") oraz lokalnych rosyjskich aktywistów, Kozaków i byłych funkcjonariuszy rozwiązanej przez nowe władze ukraińskie formacji Berkut ("samoobrona Krymu") przeprowadziły operację "przyłączenia" Krymu do Rosji.

Aneksja

Kluczowym momentem było zajęcie budynków lokalnego parlamentu i rządu w nocy z 26 na 27 lutego. Łatwość, z jaką niezbyt liczne grupy "zielonych ludzików" tego dokonały, a przede wszystkim brak jakiejkolwiek reakcji Kijowa, upewniły Moskwę, że można bezkarnie dokonać zaboru terytorium innego państwa.

W ciągu kilkunastu dni zablokowano i zmuszono do ewakuacji jednostki ukraińskie. Większość żołnierzy wybrała wierność Rosji. Referendum pod lufami karabinów było formalnością - ponad 90 proc. głosujących było za przyłączeniem do Rosji. Wierna Ukrainie społeczność Tatarów krymskich mogła się temu tylko bezsilnie przyglądać. 18 marca aneksja została ogłoszona już formalnie.

Rebelia

Ale jeszcze zanim to się stało, wielu rosyjskich dywersantów z Krymu przeniosło się do innych regionów Ukrainy, wzniecając niepokoje w południowych i wschodnich obwodach, od Odessy przez Donbas po Charków. Tym razem jednak Kijów podjął jakieś działania.

W większości miast zamieszki stłumiono, ale w Donbasie w kwietniu uzbrojone grupy prorosyjskich rebeliantów zaczęły zajmować kluczowe publiczne obiekty w Doniecku i Ługańsku. Lokalne władze, mianowane jeszcze przez reżim Janukowycza, nie przeciwdziałały, a często wręcz pomagały separatystom.

Ci zaś proklamowali "republiki ludowe", umacniając pozycje w szeregu miast. Ich bastionem stały się Słowiańsk i Kramatorsk (oddziały Igora Girkina vel Striełkowa). Rebelianci byli dobrze uzbrojeni, dowodzeni przez byłych i aktywnych oficerów GRU, wspomagani przez przybyłych z Rosji "ochotników".

Operacja antyterrorystyczna

Bunt się rozlał i zwykłymi środkami policyjnymi nie można już było go ugasić. Władze ukraińskie ogłosiły rozpoczęcie operacji antyterrorystycznej (ATO). Ta była jednak prowadzona nieudolnie i z przerwami - w efekcie w maju rebelianci opanowali szereg kolejnych miast. Kiedy 25 maja Ukraina wybierała na prezydenta Petra Poroszenkę, w "Donieckiej Republice Ludowej" i "Ługańskiej Republice Ludowej" separatyści zorganizowali "referendum niepodległościowe" i zwrócili się o pomoc do Rosji.

Putin miał jasny plan: strasząc oderwaniem wschodnich i południowych obwodów (projekt Noworosji), chciał zmusić Kijów do porzucenia prozachodniej polityki. Rosyjskie władze zorganizowały cały mechanizm werbowania i przerzucania do Donbasu chętnych do walki z "banderowską juntą" w Kijowie. Szły też oczywiście transporty broni, a wywiad rosyjski wspomagał rebeliantów.

Nad Ukrainą od roku wisi też groźba otwartej inwazji Rosjimil.ru

Ofensywa

Strona ukraińska miała jednak - przynajmniej na papierze - ogromną przewagę nad rebeliantami. Nowy prezydent zaczął działać bardziej energicznie, a regularne wojsko wspierały formowane bataliony ochotnicze. W czerwcu toczyły się już regularne walki, najcięższe wokół Słowiańska.

Fatalne dla Ukrainy następstwa miała utrata kontroli nad kilkoma przejściami granicznymi z Rosją. Zaczęły przez nie płynąć konwoje uzbrojonych ludzi, broni i amunicji. Rosja wysyłała do Donbasu coraz więcej broni, a na dodatek była to broń coraz cięższa - czołgi, działa, haubice, wyrzutnie rakietowe. Pod koniec czerwca Kijów ogłosił 10-dniowy rozejm.

Po jego zakończeniu ruszyła ukraińska ofensywa. Powoli, ale systematycznie kurczył się obszar posiadania rebeliantów. Oddziały ATO zaczęły podchodzić pod Donieck i Ługańsk. 17 lipca nad Donbasem zestrzelono malezyjskiego boeinga, zginęło blisko 300 osób, a konflikt stał się tematem numer 1 na świecie.

W połowie sierpnia 2014 wydawało się, że los rebelii jest już przesądzony. Ukraińscy i rosyjscy generałowie mówili potem, że do całkowitego zwycięstwa zabrakło Kijowowi góra dwóch tygodni.

Nóż w plecy

Żeby ratować rebelię, Rosja została zmuszona do bezpośredniej interwencji wojskowej w Donbasie. Uderzenie regularnych jednostek na tyły i flanki nacierających na rebeliantów wojsk ukraińskich zakończyło się pełnym pogromem sił ATO. Symbolem klęski był tzw. kocioł iłowajski. Kijów musiał się ratować zgodą na rozejm. W Mińsku zamrożono konflikt, a Ukraina poszła na szereg ustępstw wobec rebeliantów.

Od początku było jednak jasne, że to tylko pauza w wojnie. Obie strony wykorzystały jesienne miesiące na wzmocnienie sił. Gdy Putin nie doczekał się oczekiwanych ustępstwa Ukrainy, w styczniu uruchomił nową ofensywę. Najpierw po heroicznym boju padło lotnisko w Doniecku, bronione przez ukraińskich "cyborgów". Potem - mimo zawartego kilka dni wcześniej w Mińsku kolejnego rozejmu - siły rosyjsko-rebelianckie zlikwidowały tzw. kocioł debalcewski. Linia frontu się ustabilizowała.

Obecnie rebelianci panują nad ok. 1/3 obszaru obwodów donieckiego i ługańskiego. Wciąż napływają do nich posiłki z Rosji, więc gdy tylko Putin uzna, że będzie to dla niego korzystne, znów da sygnał do natarcia.

Debata Faktów: Rosja Putina. Już w najbliższy piątek o godz. 19.25

Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl