Na wspólnej konferencji prasowej z premierem Włoch Matteo Renzim prezydent USA Barack Obama skrytykował republikańskiego kandydata do Białego Domu Donalda Trumpa. Za komplementy pod adresem Władimira Putina i podważanie wiarygodności wyborów w USA.
Obama polemizował z Trumpem i innymi zwolennikami zwiększenia współpracy z Rosją mimo jej agresji na Ukrainie i militarnego wspierania reżimu prezydenta Baszara el-Asada w Syrii. Przypomniał, że stosunki USA z Rosją pogorszyły się w ostatnim okresie nie z winy Waszyngtonu.
- Wszelkie sugestie, że próbujemy naruszać rzekomo prawomocne interesy Rosji, są po prostu niesłuszne. (…) Rosja jest wielkim i ważnym krajem, ma armię drugą pod względem wielkości po naszej i powinna przyczyniać się do rozwiązywania problemów, a nie sama być problemem. Tymczasem jej zachowanie podważa reguły i normy międzynarodowe - powiedział Obama.
"Bez precedensu w amerykańskiej polityce"
W tej sytuacji – argumentował – komplementy Trumpa pod adresem Putina są nie na miejscu.
- Takie wypowiedzi nie mają precedensu w polityce amerykańskiej. Są wbrew nawet poglądów polityków republikańskich, w tym tych, którzy poparli jego kandydaturę na prezydenta - powiedział Obama.
W odróżnieniu od Trumpa republikański kandydat na wiceprezydenta Mike Pence wielokrotnie krytykował Rosję za agresywną politykę i Putina za autorytarne metody rządzenia.
Na konferencji z Renzim Obama potępił także Trumpa za jego liczne twierdzenia, że zbliżające się wybory prezydenckie będą "ustawione".
- W Ameryce kto przegrywa wybory, gratuluje zwycięzcy. Demokracja działa poprzez zgodę, a nie siłę. Nie widziałem dotąd, aby jakkolwiek kandydat na prezydenta dyskredytował wybory, zanim jeszcze doszło do głosowania - powiedział.
Przypomniał, że według ekspertów przypadki fałszerstw wyborczych w USA były dotychczas bardzo nieliczne, i określił wypowiedzi Trumpa jako "nieodpowiedzialne".
- Kiedykolwiek coś idzie nie po jego myśli, on obwinia innych. Powinien przestać marudzić - oświadczył.
"Odwaga nadziei"
Obama często krytykuje ostatnio Trumpa. Tak silne zaangażowanie urzędującego prezydenta w kampanię wyborczą nie ma precedensu w najnowszej historii USA.
Premier Renzi, z którym Obama spotkał się we wtorek w Białym Domu, należy do najbliższych ideologicznych sojuszników amerykańskiego prezydenta w Europie - popiera aktywną interwencję państwa w gospodarce, układy wolnego handlu i granice otwarte dla imigracji.
Na konferencji z Obamą potwierdził swój sprzeciw wobec prawicowego populizmu, reprezentowanego przez Trumpa, a w Europie przez nacjonalistyczne partie dążące do ograniczenia imigracji i zahamowania procesu integracji Unii Europejskiej.
- Imieniem przyszłości powinna być edukacja, zamiast nietolerancji, zaufanie, a nie nienawiść, mosty, a nie mury. W czasach lęku musimy znaleźć rozwiązania z odwagą nadziei, nie tylko w Stanach Zjednoczonych - powiedział Renzi.
"Odwaga nadziei" była aluzją do autobiografii Obamy pod takim tytułem. Włoski premier przyznawał, że inspirował się postacią i działalnością amerykańskiego prezydenta. W kwietniu Renzi wyraził poparcie dla Hillary Clinton w wyborach w USA.
Za kadencji Renziego, który kieruje włoskim rządem od lutego 2014 r., więzi jego kraju z USA umocniły się. Włochy uczestniczą w koalicji przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu, a ostatnio ogłosiły swój udział w międzynarodowych siłach NATO, które na zasadzie rotacyjnej będą rozmieszczane w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, na wschodniej flance sojuszu. 140 włoskich żołnierzy zasili kontyngent NATO na Łotwie.
Na spotkaniu w Waszyngtonie we wtorek Obama i Renzi potwierdzili wolę kontynuacji sankcji nałożonych na Rosję wobec niewywiązywania się jej z warunków porozumienia z Mińska.
Autor: kg//plw / Źródło: PAP