"To mroczny i niepokojący układ", "banki i tak tylko oddają to, co na nas zarobiły" - mówią Grecy. Zwykli mieszkańcy zadłużonego kraju nie podzielają entuzjazmu swojego rządu po ogłoszeniu wyniku negocjacji na szczycie w Brukseli. - Dla Grecji wstał nowy dzień. Przetrwaliśmy - stwierdził premier Jeorjos Papandreu. Pantelis Abeloyannis, 47-letni nauczyciel z Aten stwierdził natomiast, że "nie czuje się ocalony".
Pytani przez zagranicznych dziennikarzy mieszkańcy Aten o szczycie w Brukseli wypowiadali się jednakowo w pesymistycznym i zrezygnowanym tonie. Pomimo uzgodnienia planu zmniejszenia długu ich kraju o 100 miliardów euro i zwiększeniu pomocy od państw strefy euro, przyszłość swoją i swojego kraju widzą w czarnych barwach.
Brak optymizmu
- To mroczny i niepokojący układ. Z dnia na dzień sytuacja się pogarsza. Boże pomóż nam - stwierdził jeden z anonimowych rozmówców agencji Reuters. - Nie wierzę, żeby to był dobry układ, ale to było nie do uniknięcia. Grecja jest niemal bankrutem - powiedział młody mężczyzna.
Panos Theodorou, 60-letni taksówkarz: - Ja już nie dożyję momentu, kiedy Grecja uwolni się od tego potwornego długu. Mam nadzieję, że moje dzieci owszem.
Yannis Mylonakos, 40-latek pracujący w kawiarni: - Pytaniem jest to, czy ten układ umożliwi utworzenie nowych miejsc pracy. Nie wydaje mi się, żeby były jakieś podwyżki.
Będzie tylko gorzej?
Niektórzy przechodnie swoje niezadowolenie koncentrują na rządzących. - Tak długo jak tych trzystu polityków siedzi w parlamencie, to sprawy będą miały się tylko gorzej. To oni doprowadzili do obecnej sytuacji - stwierdził mieszkaniec Aten. Niektórzy są zdecydowanie bardziej dosadni.
- Venizelos (minister finansów) i Papandreu (premier) powinni zostać powieszeni. Wyprzedali nasz kraj do ostatniej wysepki - powiedziała uniesiona kobieta.
- Dzisiaj banki nie płacą za nasze długi. Oni tylko zwracają część tego, co na nas przez te całe lata zarobili - stwierdził Abeloyannis, 47-letni nauczyciel.
Źródło: Reuters