Na wolności po dwóch dekadach w celi śmierci. Miała zlecić zabicie własnego dziecka


Debra Milke, Amerykanka niemieckiego pochodzenia, została zwolniona z celi śmierci po 23 latach oczekiwania na wykonanie wyroku. Sąd uznał, że dowody, które posłużyły do skazania jej za domniemane morderstwo kilkuletniego synka, są mało wiarygodne. Kobietę czeka teraz ponowny proces.

Do morderstwa czteroletniego synka Milke doszło w 1989 roku. Rozwiedziona kobieta mieszkała wówczas ze znajomym swojej siostry, Jimem Styersem. Mężczyzna zabrał dziecko do centrum handlowego i po kilku godzinach zadzwonił do kobiety, twierdząc, iż czterolatek się zgubił.

Nikłe dowody

Natychmiast zaalarmowano ochronę, a późnej policję i media. Wszczęto szeroko zakrojone poszukiwania w okolicy miasta Phoenix w Arizonie. Po kilkunastu godzinach aresztowano Rogera Scotta, wieloletniego przyjaciela rodziny kobiety, który przyznał, że wie gdzie jest dziecko i że jest ono martwe. Ciało czterolatka znaleziono zakopane na pustyni. Dziecko zginęło od czterech strzałów w głowę. Scott utrzymywał, że morderstwa dopuścił się Styers, a Milke o wszystkim wiedziała i sama nakłaniała mężczyznę do działania. Mężczyzna nie zeznał jednak tego w sądzie i nie chciał obciążać kobiety. Matka czterolatka sama zgłosiła się na policję, gdzie została przesłuchana przez prowadzącego sprawę szeryfa Armando Saldate. To, co się działo podczas rozmowy z policjantem, jest zagadką. Przesłuchanie nie było nagrywane, protokołowane i nie było świadków. Trzy dni później Saldate oznajmił, iż kobieta przyznała się do stawianych jej zarzutów, czemu Milke później zaprzeczała.

Zatajone fakty

Niezależnie od tego, że kobieta sama zgłosiła się na policję i jedynymi dowodami przeciw niej były słowa szeryfa i to, że wykupiła synkowi polisę na życie wartą pięć tysięcy dolarów, skazano ją na karę śmierci. Była pierwszą kobietą w Arizonie od 1932 roku, która otrzymała taki wyrok. Obaj zamieszani w sprawę mężczyźni również otrzymali najwyższy wymiar kary. Na wiele lat o sprawie zapomniano, aż w 2007 roku organizacja non-profit broniąca praw obywatelskich odkryła, iż prokuratura celowo zataiła przed sądem, iż szeryf Saldate nie był w pełni wiarygodny. Ukryto to, iż policjant wielokrotnie naruszał przepisy, zwłaszcza podczas przesłuchań. Osiem razy stwierdzono, że wymusił pożądane oświadczenia lub kłamał w sądzie na niekorzyść oskarżonych. W obliczu nowych faktów, sąd nakazał ponowny proces, bowiem jedyny dowód przeciw kobiecie przestał być wiarygodny. Wypuszczono ją po 23 latach w celi śmierci za kaucją w wysokości 250 tysięcy dolarów. Poprzedni wyrok skasowano i czeka teraz na ponowny proces.

Autor: mk\mtom / Źródło: CBS, tvn24.pl