- Akurat ja z żoną jechałem na wakacje. Żona nie dojechała - powiedział pasażer polskiego autokaru, który rozbił się we wtorek pod Miluzą we Francji. Polacy, którzy przeżyli wypadek, podkreślają sprawność akcji ratunkowej.
Zapytany o to, czy zamierza dziś wracać do Polski, odpowiedział: "Ja tylko z żoną, jak wydadzą ciało, wracam".
Jak zaznaczył, nie zamierza domagać się odszkodowania od przewoźnika. - Moja żona umarła, byliśmy 30 lat małżeństwem. Nie chcę od nich żadnych pieniędzy - mówił. Podziękowania za pomoc - Naprawdę jesteśmy wdzięczni za całą opiekę, jaką tutejsza Polonia, tutejsze kościoły katolickie, tutejsi ludzie mówiący po polsku i nie mówiący po polsku ofiarowali - powiedział mężczyzna.
Zaznaczył, że ich gospodarze są wyrozumiali i pełni współczucia. Pasażer podziękował też francuskim służbom. - Zrobili dużo i bardzo szybko - podkreślił.
Tragedia na autostradzie
We wtorek ok. godz. 8 rano piętrowy pojazd wynajęty przez Prywatne Biuro Podróży Sindbad z Opola jadący ze Słubic do Nicei, z 68 osobami, zjechał ze swojego pasa na autostradzie A36 w Alzacji i z niewyjaśnionych powodów wywrócił się. Według bilansu ofiar z wtorku wieczorem w wypadku polskiego autokaru zginęły dwie osoby. Byli to obywatele polscy. Oprócz Polaków wśród podróżujących autokarem była piątka Ukraińców oraz dwójka Francuzów.
Autor: jak//gak/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24