Rządząca Birmą junta wojskowa odmówiła sekretarzowi generalnemu ONZ Ban Ki Munowi spotkania z Aung San Suu Kyi - przywódczynią opozycji birmańskiej, od lat więzionej przez wojskowe władze tego kraju. Sekretarz przyjechał do Birmy by zabiegać o uwolnienie opozycjonistki.
- Będę przekonywał generałów do przyspieszenia politycznego procesu i uwolnienia wszystkich więźniów politycznych, w tym Aung San Suu Kyi - mówił Ban dziennikarzom jeszcze przed wizytą w Rangunie.
Przybycie sekretarza zbiegło się w czasie z planowanym w piątek wznowieniem procesu Suu Kyi, odpowiadającej w sądzie za złamanie warunków aresztu domowego.
Zarzut wiąże się z przybyciem do jej rezydencji amerykańskiego turysty, który uniknął strażników, przepływając jezioro, nad którym znajduje się dom noblistki. To jednak tylko pretekst dla władz, które chcą wykorzystać ten incydent, by zatrzymać opozycjonistkę w areszcie przed zapowiadanymi na przyszły rok wyborami parlamentarnymi.
Trudna misja sekretarza
Ban Ki Mun nie spotka się z 64-letnią Aung San Suu Kyi - która spędziła w ciągu ostatnich 19 lat ponad 13 lat w areszcie domowym.
Szef birmańskiej junty Than Shwe uzasadnił odmowę spotkania tym, że wobec Suu Kyi toczy się postępowanie sądowe. Szef ONZ mimo to podkreślił wagę swojej prośby i - jak przekazał dziennikarzom po dwugodzinnych rozmowach - czeka na odpowiedź.
- Zrobię co w mojej mocy, ale nie wierzę, że moja wizyta będzie przełomem... To będzie bardzo trudna misja - mówił szczerze jeszcze przed rozpoczęciem wizyty Ban Ki Mun.
Proces odroczony
Na razie władze poinformowały tylko o przełożeniu o tydzień procesu Suu Kyi. Oficjalnie wyjaśniono, iż powodem odłożenia posiedzenia sądu, mającego odbyć się w piątek i przełożonego na 10 lipca, były "sprawy administracyjne": opóźnienie w przekazaniu przez Sąd Najwyższy sądowi niższej instancji dokumentów procesowych.
Faktycznie jednak - jak sugerują obserwatorzy - prawdopodobnie władze chciały uniknąć kłopotliwej sytuacji w związku z wizytą Ban Ki Muna.
Źródło: PAP