Komandosi opublikowali zdjęcie. "Łączymy siły, by sprowadzić chłopców do domu"


Tajlandzki oddział Navy Seal, uczestniczący w akcji wydobycia 12 chłopców i ich trenera z zalanej wodą jaskini, opublikował na swoim profilu na Facebooku zdjęcie, na którym widać splecione ręce ratowników. Ma ono symbolizować współpracę nurków różnej narodowości, którzy biorą udział w operacji.

"My, tajskie i międzynarodowe zespoły, łączymy siły, by sprowadzić do domu młodych 'Wild Boars’ ” - napisano pod fotografią. To nazwa drużyny piłkarskiej, do której należą uwięzieni w jaskini chłopcy.

W operacji uczestniczy 18 nurków - 13 zagranicznych i pięciu, którzy są tajlandzkimi komandosami.

Symboliczne zdjęcie. Komandosi uczestniczący w akcji ratunkowej.EPA/ROYAL THAI NAVY

Jeden po drugim

12 chłopców z drużyny piłkarskiej i ich trener mają zostać ewakuowani z jaskini w prowincji Chiang Rai na północy Tajlandii w ciągu dwóch-trzech dni, w zależności od pogody i sytuacji pod ziemią.

Jeden z dowódców akcji, gen. Chalongchai Chaiyakorn, poinformował, że każdemu ewakuowanemu dziecku będzie towarzyszyło dwóch nurków, w tym jeden z zagranicy i jeden z Tajlandii. Operacja rozpoczęła się w niedzielę o godz. 10 czasu lokalnego (godz. 5 w Polsce). W ocenie Chalongchaia uwolnienie z jaskini pierwszego z chłopców zajmie co najmniej 11 godzin.

Tyle czasu potrzebowali dotąd nurkowie na pokonanie skomplikowanej trasy, prowadzącej częściowo przez zalane partie jaskini. Droga do uwięzionych w niej ludzi zajmowała im sześć godzin, a powrót o godzinę krócej, dzięki płynięciu z nurtem.

Według informacji dziennika "The Bangkok Post", dzieci zostaną wyprowadzone w czterech grupach. W pierwszej jest ich czterech, a w kolejnych będzie po trzech. Jako ostatni jaskinię opuści trener.

Dwie przeszkody: woda i czas

Pełniący obowiązki gubernatora prowincji Chiang Rai i zarazem szef akcji ratunkowej, Narongsak Osottanakorn, przekazał, że w pobliżu jaskini, w dwóch różnych miejscach, rozmieszczono 13 karetek pogotowia oraz śmigłowce, pozostające w gotowości do przetransportowania uwolnionych z jaskini do szpitala. Przed budynkiem szpitala, oddalonego o godzinę drogi od miejsca prowadzenia operacji, już zaczęli gromadzić się reporterzy. Narongsak podkreślił, że decyzję o rozpoczęciu akcji ratunkowej podjęto z uwagi na optymalny obecnie poziom wód zalewających części jaskini oraz ryzyko, że w ciągu najbliższych trzech-czterech dni znowu zacznie padać.

- Udało się obniżyć poziom wody. Wczoraj, to było o 30 centymetrów mniej niż wcześniej, to najniższy poziom od ostatnich dziesięciu dni, ale pogoda nie jest łaskawa. Zbierają się chmury i nadciąga kolejna burza. Jeżeli czekalibyśmy dłużej, poświęcając czas na dalsze przygotowania, deszcz w trzy czy cztery dni zniszczyłby całą naszą pracę i wysiłek włożony w wypompowywanie wody. Nasza gotowość spadłaby z poziomu 100 procent do znacznie niższego - poinformował szef operacji.

- Mamy dwie przeszkody: wodę i czas. Z nimi ścigamy się od pierwszego dnia. Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, mimo iż ciężko jest walczyć z siłami natury - stwierdził Osottanakorn.

Przekazał także, iż rodzice chłopców zostali poinformowani o wszczęciu akcji ratunkowej.

Uwięzieni w jaskini

12 chłopców w wieku od 11 do 16 lat z jednej drużyny piłkarskiej wraz z trenerem pozostaje uwięzionych pod ziemią w jaskini Tham Luang Nang Non od ponad dwóch tygodni. Pierwsze dziewięć dni spędzili w kompletnych ciemnościach, nim 23 czerwca odnaleźli ich brytyjscy nurkowie.

Uwięzienie nastolatków w jaskini poruszyło cały świat. W sprawę zaangażowali się najlepsi światowi eksperci, którzy próbują opracować sposób na wydostanie grupy z jaskini.

Dotychczas wszelkie próby kończyły się jednak niepowodzeniem. Po utracie przytomności spowodowanej brakiem tlenu po wejściu do jaskini zmarł w piątek jeden z tajskich ratowników.

Autor: momo / Źródło: TVN24, PAP

Raporty: