Kolejny weekendowy pokaz lotniczy w USA zakończony tragedią. Po piątkowej katastrofie w Reno (Nevada), gdzie samolot spadł w trybuny, w wyniku czego zginęło dziewięć osób, a ponad 50 zostało rannych, w sobotę podczas pokazu w Martinsburgu (Zachodnia Wirginia) zginął pilot wykonujący akrobację zabytkową maszyną.
Do wypadku doszło podczas pokazu "Thunder Over the Blue Ridge Open House & Air Show" w sobotę po południu czasu lokalnego. W czasie wykonywania akrobacji na ziemię runął jeden z grupy sześciu samolotów T-28 używanych do szkoleń amerykańskich sił powietrznych w latach 1950-84. Sekundę później maszyna wybuchła.
Jak poinformował porucznik Nathan Mueller pilot-cywil zginał. Ze względu na rodzinę nie ujawniono jego nazwiska. Poinformowano jedynie, że maszyna była zarejestrowana na Johna Mangana z Północnej Karoliny. Poza pilotem nikt nie doznał obrażeń.
Kula ognia
Świadkowie mówią o wielkiej kuli ognia zaraz po upadku samolotu na ziemię. - Nagle usłyszałem moją żonę, która krzyknęła: O mój Boże! Potem uderzenie, a następnie zobaczyłem kulę ognia - powiedział lokalny polityk John Unger, który przyszedł na pokaz z rodziną.
Student Morgan McAckern, mówi, że wpierw samolot minął się w powietrzu z innym, podobną maszyną, a później niebezpiecznie zaczął się obniżać. - Zanim uderzył w ziemię, jednym skrzydłem ją musną, a potem przeciągnął się po niej chwilę - powiedział.
To już druga katastrofa lotnicza podczas pokazów lotniczych w ten weekend. W piątek dziewięć osób, w tym pilot, poniosło śmierć podczas pokazu lotniczego w Reno w stanie Nevada, kiedy zabytkowy samolot spadł na pełną ludzi trybunę. Jak poinformowały lokalne władze, siedem osób zginęło na lotnisku a dwie dalsze zmarły po przewiezieniu do szpitala.
Źródło: Reuters