On: - W moim życiu były dwa punkty zwrotne: gdy się urodziłem i gdy poznałem Susie.
Ona: - Dawno temu, gdy dzieci były małe, ciężko zachorowałam na grypę. Leżąc w łóżku, poprosiłam Warrena o garnek lub inne naczynie z kuchni, bo miałam silne mdłości. Powiedział, że dobrze i podreptał do kuchni. Usłyszałam straszny łoskot. Po czym zjawił się z cedzakiem w ręku. Kochanie, mówię, przecież w tym są dziury. A on na to, że rzeczywiście i poszedł szukać dalej. Zbiegł do kuchni, znów pohałasował i wrócił z cedzakiem, ale na blasze z piekarnika.
Susie, pierwsza żona, uważała, że jest bystrzejszy, niż na takiego wygląda. Z kolei Dorris, siostra, mówiła o nim tak: - Nie zapowiadał się na geniusza. Kto by się spodziewał?
Jego nazwisko i tak dźwięczy jak pieniądz.