Około 670 milionów obywateli Indii zostało pozbawionych prądu. To więcej niż cała ludność Unii Europejskiej. W odstępie kilku godzin padły trzy sieci energetyczne, zasilające północ, wschód i północny wschód kraju.
Problemy dotknęły łącznie kilkanaście indyjskich stanów, w których zamieszkuje łącznie połowa ludności kraju. Awaria jest najpoważniejsza od 10 lat.
Energetyczny kataklizm
Problemy wystąpiły najpierw w Uttar Prades i Orisa, a potem rozprzestrzeniły się też na Bengal Zachodni i inne okoliczne stany.
W Delhi zapanowały ciemności, nie działa też uliczna sygnalizacja. Wstrzymano całkowicie kursowanie metra, które obsługuje 1,8 miliona ludzi dziennie. Pasażerów ewakuowano - powiedział BBC rzecznik metra w Delhi. W Kalkucie światła nie ma nawet w największych szpitalach. Placówki służby zdrowia działają w ograniczonym zakresie dzięki energii z generatorów spalinowych.
Zatrzymały się też setki pociągów i zakładów przemysłowych. Kilkuset górników zostało uwięzionych w kopalni węgla w Bengalu Zachodnim. - Trwają wysiłki w celu wydostania górników. Robimy wszystko, by przywrócić energię elektryczną. Potrzebujemy prądu, by zaczęły działać windy - podała rzeczniczka stanu, Mamata Banerjee.
Powtórka z rozrywki
Dzień wcześniej wskutek podobnej awarii północnej sieci bez energii elektrycznej było przez co najmniej sześć godzin 370 mln mieszkańców ośmiu indyjskich stanów. Powtarzające się awarie energetyczne ożywiły obawy związane z przestarzałą indyjską infrastrukturą i niezaspokojonym zapotrzebowaniem na energię elektryczną ze strony m.in. rozwijającego się przemysłu.
Minister ds. Energetyki oskarżył o awarie władze stanów, które mają pobierać więcej prądu niż powinny przekraczając przyznane im limity. - Wydałem polecenia, aby ukarać władze lokalne - stwierdził Sushil Kumar Shinde.
Autor: mk//kdj/k / Źródło: PAP, BBC News