Ostatni raz do urny poszli dokładnie 52 lata temu. Teraz, po ponad półwiecznej przerwie, Gwinejczycy wybierają nowego prezydenta. Nadzieje na zostania demokratyczną głową państwa, po latach panowania dyktatury, ma wielu. W wyborach wystartowało 24 kandydatów.
Według agencji Reutera, ze względu na dużą liczbę kandydatów niedzielne wybory nie wyłonią zdecydowanego zwycięzcy. Wśród faworytów wymienia się przywódcę Zgromadzenia Ludu Gwinei Alpha Conde i Cellou Dalein Diallo ze Związku Sił Demokratycznych Gwinei.
Wyników należy spodziewać się do środy. Drugą turę przewidziano na 18 lipca.
"Gwinejczycy stoją wobec oceny historii"
- Cieszę się, że mogę głosować w wolnych wyborach - powiedziała AFP 50-letnia kobieta głosująca w stolicy kraju Konakry. - Bez względu na to kto wygra, przede wszystkim chcemy pokoju i polepszenia standardów życia - mówiła agencji Reutera inna, stojąca w długiej kolejce do lokalu wyborczego.
Tymczasowy prezydent Gwinei generał Sekouba Konate powiedział w sobotę wieczorem, że wszyscy Gwineiczycy stoją wobec oceny historii. Jak wcześniej obiecywał, żaden przedstawiciel armii, ani kierujący obecną transformacją nie będzie kandydował w wyborach prezydenckich, i słowa dotrzymał - pisze agencja AFP.
Przejściowy rząd, powołany w lutym tego roku, ma kierować krajem do rozstrzygnięcia wyborów prezydenckich. Wojskowi ministrowie są członkami zrekonstruowanej junty wojskowej, która objęła władzę w końcu 2008 r. Nie brali oni udziału w masakrze ludności cywilnej w czasie demonstracji przeciwko polityce władz, jaka odbyła się we wrześniu ub. roku w Konakry. Poniosło wówczas śmierć co najmniej 156 osób.
Źródło: PAP, tvn24.pl