Metrowe fale na górskim, silnym nurcie Rio Napo wymusiły na Marcinie Gienieczko i Łukaszu Czeszumskim zmianę planów. Doświadczeni podróżnicy zdecydowali się nie ryzykować własnym życiem. - Wygrała nieokiełznana potęga natury - komentują przyjaciele podróżnika
W sobotę 9 sierpnia, przy moście na drodze 436, w okolicy miejscowości Tena i Puerto Napo podróżnicy rozpoczęli spływ największym dopływem Amazonki. Niestety - dość szybko okazało się, że podróżnicy będą musieli obrać inną trasę.
Ryzykowna waga
Okazało się, że canoe obciążone nie tylko ciężarem dwóch pasażerów, ale także sprzętem, zapasami wody i żywności nie da rady w starciu z metrowymi falami i licznymi bystrzami (miejscem, gdzie nurt jest kilkukrotnie szybszy) na Rio Napo, znanym ze swojego silnego, górskiego nurtu.
Gienieczko i Czeszumski doszli więc do wniosku, że podążanie zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami jest równoznaczne z narażaniem własnego życia na niebezpieczeństwo. W takich warunkach spływ mogłaby ryzykować jedna doświadczona osoba, ale nie dwie - nawet bardzo doświadczone.
"Nieokiełznana potęga"
- Po raz kolejny wygrała nieokiełznana potęga natury - komentują przyjaciele podróżnika. - Sytuacja musi być naprawdę poważna, ponieważ Marcin tak łatwo nie odpuszcza i nie zmienia swoich planów - komentują przyjaciele podróżnika.
Gienieczko podjął trudną decyzję decydując, że dalszy spływ będą kontynuować z oddalonego o 20 km na wschód od Puerto Napo, Nucanchi Pakcha. Jeśli ta próba się nie powiedzie, Gienieczko i Czeszumski udadzą się w okolice Orellany by walczyć z żywiołem.
Podróżuj wraz z Marcinem Gienieczko, śledząc sygnały z jego nadajnika satelitarnego:
Autor: ///mb / Źródło: TVN24 / Marcin Gienieczko "Solo Amazon Expedition"
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Gienieczko "Solo Amazon Expedition" | Marcin Gienieczko "Solo Amazon Expedition"