Cenzura w  Air France

Piotr Moszyński, RFI
Piotr Moszyński, RFI
TVN24
Piotr Moszyński, RFITVN24

Linie lotnicze Air France nakazały swoim regionalnym agencjom, by nie dopuściły do rozpowszechniania na lotniskach i w samolotach dziennika "Le Figaro", w którym znajdował się obszerny artykuł o katastrofie Airbusa. Czy to troska francuskiego przewoźnika o pasażera, czy próba ukrycia niewygodnych faktów?

O całej sprawie poinformowała jako pierwsza stacja RMF FM. Dziennikarze radia dotarli do teleksu, w którym Air France pisze, że „Le Figaro” nie powinno znaleźć się na pokładach samolotów, w salach oczekiwań oraz w strefie dla vipów.

- To byłoby złamanie normalnego, codziennego zwyczaju rozdawania różnych gazet, w tym "Le Figaro" - komentował na antenie TVN24 z Paryża Piotr Moszyński, korespondent RFI.

- Podobno miałoby to być spowodowane wczorajszym (czwartkowym) wydaniem gazety, w którym mowa była o katastrofie Airbusa nad Atlantykiem i o tym, że jego prawdopodobną przyczyną jest uszkodzenie czujników (prędkości - red.), wadliwe ich działanie i że to wadliwe działanie było zgłaszane już wcześniej - komentował dziennikarz.

Dziwna sprawa

Jak zaznaczył Moszyński, cała sprawa budzi wiele pytań i jest "bardzo dziwna". - Wszystkie francuskie media piszą na ten temat od kilku dni i wysuwają tę hipotezę (o uszkodzonych czujnikach w samolocie - red.)" - ocenił dziennikarz.

Zdaniem Moszyńskiego, gdyby informacja o przekazaniu polecenia okazała się naprawdę prawdziwa, "to byłby skandal". - Powstałoby podejrzenie, że Air France chce cenzurować niewygodne informacje - mówił. Dziennikarz podkreślił również, że możliwa jest inna hipoteza dotycząca posunięcia francuskich linii lotniczych. - Być może Air France nie chce za bardzo stresować pasażerów - powiedział.

Samo Air France całej sprawy nie chce komentować. Moszyński poinformował, że kontaktował się z rzeczniczką linii, która stwierdziła, że nie wie czy instrukcja istnieje.

Źródło: RMF FM, TVN24

Źródło zdjęcia głównego: TVN24