Doradca do spraw Bezpieczeństwa Narodowego władz Birmy Thaung Tun odrzucił w czwartek zarzuty szefa UNHCHR Zeida Ra'ada al-Husseina, że w Birmie mogło dochodzić do aktów ludobójstwa na mniejszości Rohindża. - Chcielibyśmy zobaczyć oczywiste dowody - dodał.
- Słyszeliśmy wiele oskarżeń o to, że w Birmie dochodzi do czystek etnicznych lub nawet ludobójstwa. Ale powiedziałem już i powiem raz jeszcze: to nie jest polityką rządu, i o tym mogę was zapewnić - powiedział Tun reporterom podczas konferencji prasowej w siedzibie ONZ w Genewie.
"Celowa próba niszczenia dowodów"
- Jeśli będą jasne dowody, dopilnujemy tego, aby podjęte zostały stosowne kroki przeciw tym, którzy te zbrodnie popełnili, lub którzy dopuścili się nadużyć - dodał.
Powiedział też, że "znaczna większość społeczności muzułmańskiej, która mieszkała w stanie Rakhine, nadal tam jest", a gdyby dochodziło do ludobójstwa, to Rohindżowie uciekliby z tego regionu - przytacza jego wypowiedź agencja AFP.
W środę Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw Praw Człowieka (UNHCHR) powiedział, że zachodzi podejrzenie, iż w Birmie mogło dojść do aktów ludobójstwa na mniejszości Rohindża. Przemawiając na forum Rady Praw Człowieka ONZ w Genewie, al-Hussein poinformował, że doniesienia o zasypywaniu spychaczami masowych grobów w Birmie wskazują na "celową próbę niszczenia przez władze dowodu ewentualnych zbrodni międzynarodowych, w tym możliwych zbrodni przeciwko ludzkości".
Dzień wcześniej jego zastępca Andrew Gilmour poinformował w oświadczeniu, że "w Birmie odbywają się czystki etniczne".
Bez obywatelstwa, uznawani za nielegalnych imigrantów
Od sierpnia 2017 roku z powodu prześladowań w birmańskim stanie Rakhine do Bangladeszu uciekło ponad 600 tysięcy Rohindżów.
Wojsko birmańskie twierdzi, że operacja wojskowa w zamieszkanym przez Rohindżów stanie była konieczna ze względu na bezpieczeństwo narodowe, gdy 25 sierpnia ubiegłego roku rebelianci Rohindżów zaatakowali 30 placówek wojskowych i armię wojskową w tym regionie.
Chociaż wielu przedstawicieli Rohindżów żyje w Birmie od pokoleń, nie mają obywatelstwa i przez stanowiących większość obywateli buddystów są uważani za nielegalnych imigrantów. Żyją w ubóstwie, mają ograniczony dostęp do opieki zdrowotnej, rynku pracy i edukacji.
Autor: MR//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: hrw.org