Łukaszenka przyleciał do swojej rezydencji w Mińsku. Wysiadł ze śmigłowca z bronią w ręku

W pobliżu siedziby prezydenta w Mińsku trwał w niedzielę masowy protest, którego uczestnicy domagali się uwolnienia więźniów politycznych i wszystkich zatrzymanych w czasie protestów po niedawnych wyborach prezydenckich, dymisji Łukaszenki, przeprowadzenia nowych wyborów.

Nagranie, na którym widać Łukaszenkę wysiadającego ze śmigłowca, zamieścił kanał prowadzony przez służbę prasową prezydenta - Puł Pierwogo. "Łukaszenka godzinę temu przyleciał na miejsce wydarzeń. Do Pałacu Niepodległości! Prezydent ma na sobie kamizelkę kuloodporną. W rękach - automat" - napisano. Agencja Interfax-Ukraina zwraca uwagę, że broń nie ma magazynka.

Nagranie opublikował też białoruski dziennikarz Franak Wiaczorka.

Rzeczniczka prezydenta Łukaszenki odniosła się do nagrania, zaprzeczając jakoby chciał on uciec z Mińska. - Tak jak obiecał, prezydent nie zamierzał nigdzie uciekać z Pałacu Niepodległości, gdzie przebywa ze swoimi dziećmi - oświadczyła Natalja Ejsmant. Jej wypowiedź opublikował kanał Puł Pierwogo w komunikatorze Telegram.

Według Ejsmant "uczestnikom mitingu, którzy zamierzali dokonać swego rodzaju szturmu na pałac, nie starczyło odwagi". - Szybko się odwrócili i pobiegli w przeciwnym kierunku - oświadczyła.

Rzeczniczka potwierdziła, że Łukaszence towarzyszył jego 15-letni syn Mikałaj. Na zdjęciach widać go w kamuflażu i trzymającego w ręku karabin maszynowy.

Aleksy Dzikawicki, wiceszef Biełsatu, komentował to nagranie w TVN24. - Ja się uśmiałem, te zdjęcia są komiczne. Czy 65-letni facet, który od 26 lat rządzi państwem, chce poprzez to pokazać, że jest macho, że jest cool? - mówił.

Dodał, że gdy widzi takie zdjęcia, "ma wrażenie, że Łukaszenka ma problemy mentalne".