Unia Europejska zaostrza sankcje wobec Rosji. Ale najbardziej znacząca jest widoczna zmiana stanowiska Niemiec w tej sprawie. Do szybkiego nałożenia sankcji na Rosję wezwali m.in. niemiecki minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier i wicekanclerz Sigmar Gabriel. A przede wszystkim, zmienia się nastawienie niemieckiego biznesu.
Niemiecki minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier powiedział w niedzielę w wywiadzie dla rozgłośni Deutschlandfunk, że ewentualne negatywne skutki sankcji nałożonych na Rosję powinny zostać równomiernie rozłożone na poszczególne kraje UE.
W rozmowie z tygodnikiem "Der Spiegel" Steinmeier wezwał do szybkiego nałożenia sankcji na Rosję w związku z dramatycznymi wydarzeniami na Ukrainie. - Chcemy wdrożenia sankcji ukierunkowanych, które mogą zostać szybko wzmocnione - uznał. Jeśli wszystkie kraje unijne będą wspólnie wywierały tę presję, to będzie to "konieczny i jasny sygnał dla Moskwy" - kontynuuje szef niemieckiej dyplomacji. Tymczasem wicekanclerz Niemiec i minister gospodarki Sigmar Gabriel zauważył w rozmowie z "Der Spiegel", że należy objąć tymi sankcjami również rosyjskich oligarchów. - Musimy doprowadzić do tego (nałożenia sankcji na oligarchów - red.) w przyszłym tygodniu - podkreślił. - Musimy zamrozić ich konta bankowe w europejskich stolicach i uniemożliwić im podróżowanie (po Europie - red.) - zaznaczył Gabriel.
Sankcje wyjściem z pułapki?
- Jeśli chodzi o Rosję to niemiecka polityka musi sięgnąć po instrument sankcji bo w zachowaniu Moskwy nie widać zmian i chęci do powrotu do współpracy z Zachodem - powiedział z kolei dyrektor Instytutu Niemieckiej Gospodarki (IW) prof. Michael Huther. Dodał też, że wprowadzenie ostrzejszych sankcji wobec Rosji może wyjść gospodarce niemieckiej ostatecznie na korzyść, gdyż przedsiębiorstwa niemieckie będę mogły "wyjść z pułapki, w której się znajdują".
Lobbysta popiera sankcje
Także znany lobbysta i przedstawiciel jednego z największych niemieckich zrzeszeń firm, eksportujących towary do Europy Wschodniej zapowiedział, że poprze ciężkie, sektorowe sankcje przeciwko Rosji. Musi się na nie tylko zdecydować Unia Europejska. Eckhard Cordes jeszcze kilka tygodni temu przestrzegał rząd Angeli Merkel przed drażnieniem Władimira Putina.
Cordes jest jednym z prezesów Rady Współpracy Gospodarczej z Europą Wschodnią. To organizacja działająca od 1952 r., zrzeszająca setki przedsiębiorców i przedstawicieli kilkunastu dużych gałęzi przemysłu niemieckiego.
Cordes mający nad Łabą bardzo mocną pozycję w rozmowach z rządem, w piątkowym wywiadzie dla prestiżowego "Handelsblatt" nieoczekiwanie zmienił front prezentowany jeszcze w czerwcu.
Z dużą stanowczością poinformował, że "niemiecka gospodarka, której sankcje przeciwko Rosji zagrażają głównie w postaci utraty miejsc pracy, wytrzyma" kroki, na jakie być może zdecyduje się UE.
- Politycy muszą zdecydować, jakie wnioski należy wyciągnąć (z zestrzelenia samolotu). Niemiecki biznes wprowadzi je w życie - zadeklarował Eckhard Cordes.
Unia chce sankcji
W piątek kraje UE zleciły Komisji Europejskiej przygotowanie projektów aktów prawnych, pozwalających na wprowadzenie sankcji sektorowych wobec Rosji. Według przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya dokumenty te zostaną przedstawione ambasadorom państw unijnych "do wtorku 29 lipca w celu ich przyjęcia".
Sankcje sektorowe, nad którymi pracuje UE, dotyczą obronności, ograniczeń przepływu kapitału, sprzedaży wysokich technologii, w tym w sektorze energii, oraz sprzętu podwójnego zastosowania (cywilnego i wojskowego - red.). Według źródeł dyplomatycznych prośba Van Rompuya ma na celu sprawne przyjęcie sankcji, bez potrzeby zwoływania dodatkowego szczytu UE. Do niedawna w Brukseli uważano, że tak ważna decyzja jak nałożenie sankcji gospodarczych na Rosję, wymagałaby politycznej zgody przywódców państw unijnych i zwołania szczytu.
Zmiana tonu po tragedii samolotu
Na krok ten UE zdecydowała się po tragedii malezyjskiego samolotu pasażerskiego, który 17 lipca został zestrzelony nad obszarem kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy. Zginęło 298 osób. Unia uznała, że katastrofa była konsekwencją dostarczania separatystom ciężkiej broni przez granicę rosyjsko-ukraińską.
Sankcje uderzają w Putina
Adam Krzemiński z tygodnika "Polityka" mówił we "Wstajesz i wiesz", że unijne restrykcje poważnie naruszają interesy najbliższego otoczenia Władimira Putina, a to może wpłynąć na polityczny kurs Kremla.
- Oligarchowie to jest tylko osiem osób, ale to jest bezpośrednie otoczenie Putina i to są ludzie, którzy zaczynają myśleć już niepewnie, czy ta dotychczasowa polityka Putina jest skuteczna. Eskalacja nie leży ani w interesie jednej ani drugiej strony. Te naciski Zachodu są powolne, ale skuteczne, natomiast Rosja wciąż ma szansę wyjścia z twarzą z całego kryzysu w momencie, gdy wycofa się ze wschodniej Ukrainy i siądzie do negocjacji w sprawie Krymu, bo sprawa Krymu nie jest zakończona, nie jest załatwiona - powiedział Krzemiński na antenie TVN24.
Autor: kło//gak/zp / Źródło: PAP, Deutsche Welle, TVN24