Wychodząc z hotelu, zauważyłam, że czekający na mnie kierowca został zaatakowany przez trzech mężczyzn - tak incydent, którego była świadkiem, opisywała europosłanka PiS Beata Kempa. O sprawie poinformowała sama deputowana. Jak mówiła, udało jej się wycofać do hotelu.
Jak przekazała Beata Kempa, do zdarzenia doszło w czwartek przed godziną 9 przed hotelem w centrum Brukseli, "około sześciu, siedmiu minut jazdy samochodem" od europarlamentu.
"Samochód został opluty, skopany, pan kierowca też poturbowany"
- Dzisiaj wychodząc z hotelu po to, żeby przyjechać do Parlamentu Europejskiego na komisję, której jestem członkiem, zauważyłam, że pan kierowca, który przyjechał po nas, następnie również drugi samochód, został zaatakowany przez trzech mężczyzn, bardzo dobrze zbudowanych, o takiej, można powiedzieć, urodzie arabskiej - mówiła Kempa.
- Samochód został opluty, skopany, pan kierowca też poturbowany, widziałam, że próbowali go potem ciągnąć za krawat - relacjonowała europosłanka. Jak oceniła, "wyglądało to bardzo groźnie".
Przekazała, że natychmiast cofnęła się do recepcji hotelu i poprosiła, by wezwano policję. - Zapamiętałam część numerów samochodów, jakimi ci panowie odjechali. Jeden z nich [mężczyzn - przyp. red.] był bardzo agresywny, moim zdaniem, albo pod wpływem alkoholu, albo narkotyków - oceniła polityk.
Dodała, że nie wie, jak sytuacja mogłaby się skończyć, gdyby wyszła "pół sekundy wcześniej", ponieważ "agresja w tych ludziach była bardzo, bardzo wysoka". - Prosiłam kierowcę, żeby się mną nie przejmował, że jakoś sobie dobrnę do parlamentu, tym bardziej, że zawiadomiłam swojego asystenta, żeby też nam pomógł - powiedziała Kempa.
Jak relacjonowała, "policja przyjechała bardzo szybko". Poinformowała, że przekazała funkcjonariuszom swoje dane i zaoferowała zeznania. - Mnie po prostu tego kierowcy było bardzo szkoda. Zachował się profesjonalnie, martwił się jak ja dojadę [do Parlamentu Europejskiego - przyp. red.]. (…) Był bardzo roztrzęsiony, to naprawdę trzech rosłych ludzi, którzy wyglądali jak przysłowiowi bandyci, napadają, to nie jest sytuacja codzienna - mówiła. Dodała, że chce spotkać się z szefostwem kierowcy i podziękować za jego zachowanie. - On był naprawdę w obliczu bardzo dużego zagrożenia - uznała.
"To po prostu był taki incydent, który nie powinien się zdarzyć"
Według europosłanki ci sami napastnicy zaatakowali także drugi stojący w pobliżu samochód, ale jego kierowca zdążył "przemieścić się dalej, tak żeby nie być obiektem bezpośredniego zamachu". W środku pojazdu znajdowała się pasażerka.
Przekonywała, że nie wie, czego dotyczyła awantura. - Czy to, że się panom nie spodobało, że stanął [w tym miejscu - przyp. red.]. Tu zawsze stają samochody, nie ma żadnego problemu - mówiła europosłanka. - Coś się musiało nie spodobać tym osobnikom, także powód dla nich tym bardziej chuligański i błahy - przekonywała.
Jak oceniła, "to po prostu był taki incydent, który nie powinien się zdarzyć, który powinien być napiętnowany, a ci ludzie ukarani".
Zapytana, czy atak mógł mieć związek z jej pracą w europarlamencie, odpowiedziała przecząco.
- Poziom przerażenia jest duży. Miałam wrażenie, że, przynajmniej w tych dzielnicach tutaj, około, jest w miarę bezpiecznie - stwierdziła.
ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ Z BEATĄ KEMPĄ:
Autor: ft//now / Źródło: tvn24.pl