Mieszkańcy USA stereotypowo kojarzą się z otyłością. Popierają to dane statystyczne, według których dwie trzecie Amerykanów ma nadwagę, a 36 proc. dorosłych i 18 proc. dzieci jest otyłych. Najnowsze doniesienia pozwalają jednak mieć nadzieję, że USA nie stanie się krajem wyłącznie ludzi grubych. Otyłych nie przybywa, a nawet nieznacznie ubyło wśród dzieci w kilku miastach.
Z opublikowanego niedawno w "Journal of The American Medical Association" raportu Centrum Kontroli Chorób i Prewencji wynika, że otyłość wśród pochodzących z biednych rodzin dzieci od drugiego do czwartego roku życia spadła z 15,2 proc. w 2003 roku do 14,9 proc. w 2010 roku.
- Spadek jest skromny, ale to odwrócenie trendu. Dla nas to bardzo obiecujące - oceniała autorka raportu Heidi M. Blanck.
Lekkie zrzucanie wagi
Optymistyczne dane spłynęły też w grudniu z kilku amerykańskich miast. Po dekadach wzrostu, liczba otyłych dzieci spadła m.in. w Nowym Jorku (o 5,5 proc. w okresie 2007 - 2011), w Los Angeles i Filadelfii (o 3 proc.), a także stanie Missisipi, choć tu tylko wśród białych dzieci. Zmiany są co prawda niewielkie, ale jest to pierwsza dobra wiadomość od 30 lat dla osób zajmujących się polityką zdrowotną. Naukowcy, którzy przeprowadzili te badania, sugerują, że epidemia otyłości, jednego z najbardziej skomplikowanych problemów zdrowotnych USA, może być w odwrocie. Dr Deanna Hoelscher z uniwersytetu w Teksasie, która jako jedna z pierwszych odnotowała tendencję spadkową otyłości badając biedną społeczność latynoską, była tak zaskoczona wynikiem, że badanie powtarzała. Ekspert think tanku Brookings Institution, Ross Hammond, jest ostrożny. - Prawdą jest, że przyrost otyłości się zatrzymał. Ale nie ma jeszcze mocnych dowodów, że sytuacja się poprawia. Te dane pochodzą z ostatniego roku, więc za wcześnie mówić, że to stały trend - powiedział PAP.
Rewolucja w szkołach
Najczęściej za otyłość dzieci obwinia się tzw. śmieciowe jedzenie (junk food), czyli tanią, bo łatwą w produkcji żywność zawierającą tzw. puste kalorie, dużo soli, tłuszczu i cukru. Ameryka walczy z otyłością od kilku lat na różne sposoby. Rząd USA, który subsydiuje szkolne posiłki, po raz pierwszy od ponad 30 lat zmienił w ubiegłym roku warunki dotacji, wymagając, by szkoły wprowadziły więcej owoców i warzyw oraz zmniejszyły ilość soli i tłuszczów w śniadaniach i obiadach serwowanych uczniom.
Dwa tygodnie temu rząd zrobił kolejny krok: opracował minimalne wytyczne (mają wejść w życie w 2014 r.) dla przekąsek sprzedawanych w szkołach. Szkoły będą musiały oferować mniej kaloryczne przekąski oraz ograniczyć dostęp do bardzo słodkich napojów, batoników i cukierków. Producenci przyjmują te zmiany z niepokojem. Szacuje się, że sprzedaż przekąsek i napojów w szkołach przynosi 2,3 mld dolarów rocznie. Dla dzieci zmiany też mogą być trudne. Eksperci ds. zdrowego odżywiania wskazują, że niektórzy uczniowie nie znają smaku wielu warzyw.
Inicjatywy z góry
Prawie połowa stanów wprowadziła już różne zasady zdrowszego odżywiania w szkole i dla nich nowe rządowe wytyczne mogą niewiele zmienić. Niektórzy, jak burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg, idą dalej. Zakazał sprzedaży w barach i restauracjach napojów wysokosłodzonych w butelkach powyżej pół litra.
W walkę z otyłością wśród najmłodszych aktywnie włączyła się Michelle Obama. Prowadzi kampanię "Ruszajmy się" w centrach opieki nad dziećmi, promując zdrowe odżywianie i aktywność fizyczną.
Także część przemysłu dostosowuje się do nowej polityki i produkuje już zdrowsze alternatywne przekąski dla najmłodszych. Niestety dzieci wciąż mają dostęp do śmieciowego jedzenia po szkole. Zapracowani rodzice często kupują w supermarketach gotowe, bardzo popularne i tanie potrawy o wątpliwych wartościach dietetycznych.
Różne ideały piękna
Badacze twierdzą, że walka z otyłością wymaga wielu różnych środków, od edukacji nawet po działania fiskalne, takie jak opodatkowanie słodzonych napojów. - Nie ma jednego magicznego rozwiązania. Najskuteczniejsze są długoterminowe działania podejmowane jednocześnie - mówi Hammond. Według Centrum Kontroli Chorób i Prewencji dzieci z biednych rodzin są częściej otyłe (20 proc.) niż dzieci w domach zamożnych (12 proc.). Wśród dziewczynek ważnym czynnikiem jest rasa. Otyłych jest około 25 proc. czarnoskórych dziewczynek i około 15 proc. białych. - Najwięcej otyłych jest wśród dorosłych Afroamerykanek, ale już nie w grupie czarnych mężczyzn. To można wyjaśnić obowiązującymi różnymi normami społecznymi - twierdzi Hammond. Chodzi o rozbieżne normy dotyczącego tego, co jest otyłością, jaka jest idealna waga czy ideał piękna. Zdaniem eksperta nie ma natomiast trwałego związku między biedą a otyłością. - Ludzi z nadwagą znajdziemy w każdej kategorii, skoro stanowią już 68 proc. społeczeństwa - powiedział PAP.
Autor: mk//kdj / Źródło: PAP