Roman Polański "nigdy nie zgodzi się na ekstradycję do Stanów Zjednoczonych" - oświadczył francuski adwokat Romana Polańskiego - Herve Temime, w wywiadzie dla dziennika "Le Figaro". Zaprotestowali amerykańscy adwokaci, którzy twierdzą, że to nie słowa reżysera, a sam Herve Temine nie ma prawa do jego reprezentowania.
Pracujący w Los Angeles Douglas Dalton, Bart Dalton i Chad Hummel odcinają się od wypowiedzi Termime'a. - Francuz nie reprezentuje pana Polańskiego i nie ma prawa zabierać głosu w tej sprawie - napisali w oświadczeniu.
W zawieszeniu
Filmowiec został aresztowany na lotnisku w Zurychu 26 września i umieszczony w areszcie ekstradycyjnym na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania z 1978 roku. USA przedstawiły już Szwajcarom wniosek o jego ekstradycję, który jest rozpatrywany przez szwajcarski sąd federalny. Od jego decyzji Polański będzie mógł się odwołać.
Wymiar sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych zarzuca reżyserowi, że w 1977 roku w willi aktora Jacka Nicholsona w Hollywood uwiódł 13-letnią wówczas Samanthę Gailey. W stanie Kalifornia czyn lubieżny z nieletnią klasyfikowany jest automatycznie jako gwałt. Przed zakończeniem postępowania karnego w USA Polański zbiegł do Francji, by uchronić się przed spodziewaną karą więzienia.
Źródło: Reuters