Jaycee Lee Dugard została porwana gdy miała 11 lat i przez kolejnych 18 lat była więziona w całkowitej izolacji przez przestępcę seksualnego. Teraz się odnalazła - sama zgłosiła się na policję. Z dwójką dzieci ze związku z porywaczem.
Policjanci twierdzą, że kobieta rzeczywiście jest osobą, za którą się podaje. - Mamy 99-procentową pewność, że to ona - podała policja, która teraz czeka na wyniki badań DNA kobiety, które mają ostatecznie potwierdzić jej tożsamość.
Kobiecie wierzy już jednak jej domniemana rodzina. Carl Probyn, ojczym dziewczynki, jest przekonany, że kobieta, która weszła na posterunek jest tą samą dziewczynką, która w wieku 11 lat zniknęła z przystanku autobusowego w rodzinnej miejscowości.
- Straciłem już nadzieję - tłumaczył Probyn, dodając, że z odnalezioną rozmawiała już jej matka. - Jaycee pamięta wszystko - powiedział CNN Probyn, a BBC dodał, że odnaleziona "brzmi, jakby była OK"
Porwali ją z przystanku
11-letnią Jaycee Dugard na oczach jej ojczyma porwały w 1991 r. dwie osoby poruszające się samochodem. 60-letni dziś Probyn był jednym z głównych podejrzanych w sprawie. Załamał się, gdy nie mógł odnaleźć córki. - Zniszczyłem małżeństwo. Przeszedłem przez piekło - powiedział mężczyzna.
Szczegóły dotyczące porwania wyszły na jaw dopiero teraz. Kapitan Daniel Terry z biura szeryfa hrabstwa Contra Costa poinformował, że w środę FBI zatrzymała w związku ze sprawą dwie osoby. - Chodzi o Phillipa Garrido i jego żonę Nancy - precyzował Terry.
W niewoli u seksualnego maniaka
Media amerykańskie podają, że Garrido to znany policji przestępca seksualny, skazany za gwałt. Policjanci i agenci FBI w czwartek prowadzili przesłuchania w dzielnicy, gdzie mieszkał.
Policja zaznacza, że 58-letni Garrido przez cały czas traktował Dugard jak więźnia, ukrywając ją przed światem w namiotach, szopach i budynkach gospodarczych na tyłach swojego domu w Antioch, pod San Francisco.
Dzieci z porywaczem
W niewoli urodziły się dzieci Dugard i Garrido - teraz mają 11 i 15 lat. - Żadne z dzieci nigdy nie było w szkole, nigdy nie poszły do lekarza - powiedział zastępca szeryfa hrabstwa El Dorado, Fred Kollar. - Trzymano je w całkowitej izolacji na tym terenie - mówił.
Tłumaczył, że okolica przypominała pole kempingowe; prąd dostarczano kablami, stał wychodek i prymitywny prysznic. Amerykańskie władze więzienne podały później, że Garrido przyznał się do porwania swemu kuratorowi.
Źródło: BBC