Sobota 4 października, 21:00- W obecnej sytuacji, jako kibic, wybieram "fachową mafię" z PZPN-u niż czystych ludzi, którzy o piłce nie mają pojęcia. Jak powiedziałby pewien generał: wybieram mniejsze zło - w tych, bardzo odważnych słowach Jerzy Pilch podsumowuje konflikt na linii PZPN-rząd. - Mam nadzieję, że o tej mafii mówi pan w cudzysłowie - odpowiadał wiceprezes zawieszonego przez kuratora Zarządu Eugeniusz Kolator.
- Ja wszystko mówię w cudzysłowie - ironicznie uspokajał Pilch swojego rozmówcę. Mimo, że gość "Magazynu 24 godziny" kilkakrotnie porównywał Polski Związek Piłki Nożnej do mafii to - jak zaznaczał - robi to sarkastycznie, bo w pewnym sensie staje w obronie centrali. - Za dużo ludzi w Polsce wie, że to mafia żeby to nie było podejrzane - zaznaczał pisarz.
W ocenie Pilcha akcja wprowadzenia kuratora i zawieszania zarządu Związku "była chaotyczna" i mówienie rządu o rzekomych "asach w rękawie, czy bucie" jest mało poważne. - W opisie literackim tej sytuacji ciężko się obejść bez kategorii groteskowej - mówił Pilch.
Kolator: Nie jestem zawieszony
- Przede wszystkim chciałem powiedzieć jedno: Nie jestem zawieszonym działaczem PZPN. Nikt z członków zarządu nie został zawieszony. Pracujemy legalnie. Trzykrotnie rozmawiałem z kuratorem Zawłockim prosząc go o pisma w tej sprawie. Nie dostałem nic - mówił Eugeniusz Kolator, według kuratora i ministra Drzewieckiego, zawieszony wiceprezes Związku.
Kolator bronił PZPN, podkreślając, że atakami ministerstwa i opinii publicznej o "związkową niechęć" do wyjścia z impasu. - PZPN zrobił naprawdę dużo. Nie znając zarzutów, czerpiąc wiedzę tylko ze strony internetowej ministra sportu, postanowił polubownie załatwić tę sprawę. (...) Nie znamy treści protokołu z zarzutami o uchybienia, a powinniśmy go podpisać wcześniej. Gdybyśmy go otrzymali wcześniej może moglibyśmy merytorycznie wytłumaczyć niektóre zastrzeżenia i nie byłoby konieczności wprowadzania do Związku kuratora - przekonywał Kolator.
Wiceprezes nie chciał jednak spekulować co może się wydarzyć w poniedziałek, kiedy to upłynie ultimatum FIFA, w którym federacja żąda wycofania kuratora ze Związku. - Co się wydarzy? Nie wiadomo. Mamy jeszcze dwa dni. Trzeba w tym czasie znaleźć jakieś rozwiązania wewnątrz kraju - podkreślał.
Fachowa mafia, czy krystaliczni nowicjusze?
Jerzy Pilch zaznaczał, że w „Magazynie” przemawia przede wszystkim jako zaniepokojony kibic, który „po prostu chciałby zobaczyć mecz Polski z Czechami”. – I jako ten kibic mówię, że wolę już tę „fachową mafię w polskiej piłce, niż czystych ludzi, którzy o tej piłce nie mają pojęcia. Jak powiedziałby pewien generał: wybieram mniejsze zło – kontrowersyjnie konkludował gość TVN24.
Kolator: - Mam nadzieję, że pan o tej mafii mówi pan w cudzysłowie. Pilch: - Ja wszystko mówię w cudzysłowie.
"Ci ludzie nie wyciągną piłki z bagna"
Bez cudzysłowu o PZPN-ie mówił jednak trzeci gość „Magazynu 24 godziny” Tomasz Wołek. Jak zaznaczył – PZPN, czyli ta „quasi mafia” byłaby dla niego do zaakceptowania, gdyby „rzeczywiście była fachowa”. – Większość działaczy, zwłaszcza tych okręgowych, to jest skamielina bardzo postpeerelowska w sensie mentalnym. Ci ludzie polskiej piłki z bagna nie wyciągną – oceniał publicysta. Jego zdaniem wiele w sporze FIFA z polskim rządem mógłby za to osiągnąć prezes PZPN: - Telefon Listkiewicza do Blattera pomógłby bardzo szybko wyjść z impasu – zaznaczał.
Zarówno Wołek jak i Pilch podkreślali zgodnie, że nieufność do PZPN-u skądś się bierze i nie można być na to obojętnym. – Trzeba było to przeciąć. Inna sprawa, czy moment do tego przecięcia był dobry – zastanawiał się Wołek. A Jerzy Pilch dodawał: - Niektóre twarze w PZPN-ie już się opatrzyły i straciły elementarną siłę przekonywania. Trzeba zmienić ten gabinet ze względów estetycznych.