Czwartek, 13 listopada Jerzy Dworak, rolnik ze wsi Budzów k. Częstochowy, choć jest właścicielem uzbrojonej działki budowlanej, domu zbudować nie może. A wszystko przez kilkunastometrowy słup energetyczny postawiony w latach 60 - tych na jego polu. Teraz rolnik wraz z innymi mieszkańcami złożył pozew do sądu, by otrzymać rekompensatę za betonowe posągi.
Rolnicy oczekują od koncernów energetycznych odszkodowań za kłopoty, jakie sprawiają im słupy stojące na polach. Słupy te zajmują miejsce i utrudniają prace polowe, by je ominąć rolnicy tracą czas na dodatkowe manewry maszynami. Problem pojawia się też wtedy, gdy właściciele działki chcą postawić na niej jakikolwiek budynek.
Postawione zgodnie z prawem
Jednak koncerny energetyczne nie mają ochoty na dobrowolne uznanie roszczeń rolników. Według nich w latach 60 - tych słupy postawiono zgodnie z wówczas obowiązującym prawem, a wszyscy mieszkańcy zgodzili się na takie rozmieszczenie.
- Przedstawiliśmy dokumenty z 1963 roku, z których wynika, że wobec gromadzkiej rady narodowej mieszkańcy tej miejscowości wyrazili zgodę na planowane prace elektryfikacyjne - mówii Jacek Piersisk z Zakładu Elektroenergetycznego w Częstochowie. Rolnicy z podczęstochowskiej wsi są oburzeni. Według nich sytuacja sprzed kilkudziesięciu lat nie może pozostać nierozwiązana, bo o zgodę na postawienie linii energetycznej nikt ich nie pytał.
Walka o rekompensaty
- Przyjechali, postawili, do widzenia, w sześćdziesiątym trzecim roku - mówi Dworak. Rządząca wówczas władza, lud na wsi obdarowała energią elektryczną i jak komu pasowało, tak słupy i transformatory stanęły. Choć od tego czasu minęło prawie pół wieku, ustrój się zmienił, to słupy nadal stoją. Rolnicy nie zamierzają się poddać, bo choć od lat za „użyczanie” swoich gruntów nie dostawali ani grosza, to teraz żądają rekompensat. Wielu wystąpiło do sądu, jednak mają świadomość, że jest to walka z wiatrakami. Bo tylko kilku rolnikom w całym kraju udało się, w podobnej sytuacji, uzyskać odszkodowanie.