Wśród przedmiotów znalezionych przy ciele Ewy Tylman jest telefon komórkowy. - W tym momencie nie działa, jest zalany wodą - informuje na antenie TVN24 Piotr Żytnicki z "Gazety Wyborczej". Eksperci będą próbowali odzyskać zapisane na nim dane. To może pomóc śledczym w rozwiązaniu sprawy.
Telefon znajdował się wśród rzeczy osobistych znalezionych przy zwłokach Ewy Tylman, które wyłowiono z Warty w Czerwonaku w poprzedni poniedziałek.
- To może być bardzo ciekawy i istotny dowód, o ile uda się go uruchomić. W tym momencie nie działa, jest zalany wodą. Został przekazany ekspertom od informatyki, by spróbowali go uruchomić odzyskać dane - mówił na antenie TVN24 Piotr Żytnicki, dziennikarz "Gazety Wyborczej".
Może sms, może zdjęcia
Wiadomo, że Ewa Tylman zaginęła 23 listopada 2015 r. około godz. 3:30 nad ranem. Wcześniej bawiła się ze znajomymi z pracy w mieście. Wiadomo, że tamtej nocy korzystała z telefonu. Śledczy dysponują billingami, dzięki czemu wiedzą, że kontaktowała się z chłopakiem. Potem telefon przestał logować się do sieci - prawdopodobnie się rozładował.
- Być może w telefonie znajduje się jakiś sms, który napisała i nie udało jej się wysłać. Może zdjęcia z tego ostatniego wieczoru z klubów, w których się bawiła? - mówi Żytnicki.
Trwają badania
Jak ustaliliśmy w poniedziałek, wyniki badania DNA zwłok wyłowionych w zeszły poniedziałek z Warty potwierdziły przypuszczenia śledczych, że jest to ciało Ewy Tylman. Prokuratura na razie nie informuje o tym oficjalnie - czeka na wyniki wszystkich zaplanowanych specjalistycznych badań: radiologicznych, antropologicznych i toksykologicznych.
- Badania mogą pozwolić na odtworzenie niektórych wydarzeń. Możemy dowiedzieć się na przykład, czy miała przed śmiercią siniaki, co mogłoby sugerować, że spadła ze skarpy - mówi Żytnicki.
Pierwsze badania, jakie przeprowadzono tuż po wyciągnięciu zwłok, pokazały, że ciało jest w stopniu znacznego rozkładu. Nie udało się potwierdzić wtedy tożsamości dziewczyny. Jak mówi dziennikarz "GW", były to typowe oględziny. - Ciało kładzie się na stół sekcyjny, mierzy się, waży, szuka różnych obrażeń - tłumaczy. Potem otworzono ciało, by sprawdzić, czy w płucach znajdowała się woda.
Potem zlecono wspomniane dodatkowe badania specjalistyczne. – To badania wycinkowe, na przykład na zawartość jakiś substancji w organizmie, badania tkanek, czy szukanie siniaków w tkance podskórnej - wyjaśnia Żytnicki.
Ciało miało być zahaczone
Zwłoki 26-latki wyciągnięto w poprzedni poniedziałek z Warty. Ciało dryfujące w rzece zauważył w poniedziałek około godz. 19.30 mężczyzna, mieszkaniec Czerwonaka, spacerujący wzdłuż brzegu rzeki. Znajdowało się w pobliżu mariny, w odległości około 10 km od mostu św. Rocha w Poznaniu, przy którym po raz ostatni w listopadzie zeszłego roku widziana była dziewczyna. W pobliżu miejsca, gdzie ujawniono zwłoki, znajduje się żwirownia.
Śledczy przypuszczają, że ciało było przysypane piaskiem, dlatego nie mogli go odnaleźć płetwonurkowie. Miało być też zahaczone o jedną z lin, która zabezpieczała cumującą przy żwirowni barkę.
Szukali jej 8 miesięcy
Poszukiwania Ewy Tylman trwały ponad osiem miesięcy. Kobieta zaginęła 23 listopada 2015 r. około godz. 3:30 nad ranem. Wcześniej bawiła się ze znajomymi z pracy w centrum Poznania. Grupa kilkakrotnie przenosiła się do różnych klubów. Ostatnim z nich był klub Mixtura przy ul. Wrocławskiej. Stamtąd Ewa Tylman i jej znajomy Adam Z. wyszli około godz. 2.15 i udali się w stronę mostu św. Rocha. Tam ślad po kobiecie zaginął.
Według prokuratury za jej śmierć odpowiada Adam Z. Tłumacząc się dobrem postępowania, śledczy nie ujawnili dotąd szczegółów swoich ustaleń.
Już ponad pół roku za kratkami
Adam Z. na początku grudnia usłyszał zarzut zabójstwa kobiety z zamiarem ewentualnym. Jak informowała prokuratura, miał on przyczynić się do tego, że Tylman znalazła się w Warcie.
Od 4 grudnia ub.r. Adam Z. przebywa w areszcie. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań