Spadochroniarz w opałach. Młody mężczyzna dyndał na drzewie, 20 metrów nad ziemią. I pewnie wisiałby tak dalej gdyby nie pomoc strażaków. To oni uratowali go z opresji. Łatwo nie było.
Takiej interwencji nie mieli od dwóch lat. Tuż przed godziną 9 strażacy pojechali na lotnisko w Pile (woj. wielkopolskie).
Po co? Ze zgłoszenia, które otrzymali wynikało, że pomocy potrzebuje skoczek spadochronowy.
- W czasie lądowania młody mężczyzna nieszczęśliwie zawisł na drzewie. Znajdował się 20 metrów nad ziemią. Czasza jego spadochronu zaplątała się w koronę drzewa - poinformował Paweł Kamiński ze straży pożarnej w Pile.
"To była trudna akcja"
Na miejsce wysłano trzy zastępy, w tym strażaków z grupy ratownictwa wysokościowego.
- Akcja była dosyć trudna. Trzeba było zlokalizować skoczka. Poza tym mieliśmy dużo sprzętu, który trzeba było przenieść np. drabinę. Wykorzystaliśmy do tego naszego quada. Koledzy weszli na górę, zbudowali stanowisko i ściągnęli mężczyznę z drzewa. Był przytomny, a jego stan określano jako dobry - tłumaczył Kamiński.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań