2 października, a nie jak zapowiadano dziś, Sąd Apelacyjny w Poznaniu podejmie decyzję w sprawie o milionowe odszkodowanie, które Kościół ma zapłacić młodej kobiecie. Dziesięć lat temu Kasia stała się ofiarą księdza Romana B., który podstępnie zaproponował jej pomoc, a potem wielokrotnie gwałcił. - Uważam, że sąd utrzyma wyrok - mówiła w TVN24 Justyna Kopińska, która opisała tę historię.
Podstępnie wywiózł 12-letnią Kasię od rodziców. Obiecywał lepsze życie, szkołę z internatem. Było tylko puste mieszkanie i wielokrotne gwałty.
Duchowny Roman B. z Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej został już skazany. W więzieniu spędził ostatecznie cztery lata.
O krzywdzie, jaką wyrządził 12-latce, zrobiło się głośno dzięki Justynie Kopińskiej, która opisała tę historię w "Dużym Formacie".
Poszkodowana, teraz już dorosła kobieta, wytoczyła zgromadzeniu proces cywilny. Sąd Okręgowy w Poznaniu przyznał w styczniu poszkodowanej kobiecie 1 mln zł zadośćuczynienia od chrystusowców i 800 zł dożywotniej renty.
2 października sąd rozpatrzy apelację w tej sprawie. Sprawa toczy się za zamkniętymi drzwiami. Uzasadnienie będzie jawne.
- Po raz pierwszy w Polsce sąd pierwszej instancji zdecydował, że ma zapłacić nie sprawca, a zgromadzenie, do którego należał. Uważam, że apelacja podtrzyma dziś wyrok - mówiła Justyna Kopińska we "Wstajesz i wiesz" w TVN24.
"Zawalczyła o siebie"
Kasia sama zgłosiła się do Justyny Kopińskiej. - Zobaczyła mnie w telewizji i napisała: wiem, przez jakie piekło przechodzą twoi bohaterowie. Ja też to przeżyłam - opowiadała Kopińska.
Dziewczyna przez długi czas nie mogła sobie poradzić z tym, co się stało. Fachową pomoc otrzymała po tym, jak Kopińska opisała jej historię.
- Czytelnicy zebrali pieniądze na jej leczenie. Wiem, że ma też darmowe wsparcie od naprawdę świetnych specjalistów. Teraz jest na dobrej drodze, żeby wyjść na prostą, ale to jej zasługa. Jestem z niej dumna, z tego, jak zawalczyła o siebie. Po moim reportażu zgromadzenie zaproponowało jej odszkodowanie, ale ona zdecydowała się na trudną drogę sądową - opowiadała reportażystka.
"Takie sprawy nie mogą trwać latami"
Kopińska zwróciła uwagę na to, że gdy ksiądz opuścił więzienie, po prostu wrócił do swojego zgromadzenia. Trafił do domu księży emerytów w Puszczykowie, gdzie wciąż mógł odprawiać msze.
- Poszłam na taką mszę. I widok tego księdza bardzo takiego władczego, dużego, najgłośniej śpiewającego w kaplicy, to było przerażające spotkanie. Bo on przecież nadal miał władzę. (...) Kasia nie miałaby jak wyegzekwować tych pieniędzy od oprawcy, bo pozostawał na utrzymaniu zakonu. Nie może być tak, że takie sprawy trwają dziesięć lat, a ksiądz dalej może krzywdzić dzieci - podkreśla Kopińska.
Dowód? Reportażystka założyła sobie konto na portalu społecznościowym i udawała, że jest dzieckiem. Bez problemu udało jej się porozmawiać z Romanem B.
- Zrobiłam taką prowokację. Skończyliśmy na tym, że zaproponował mi, że mnie zabierze w walizce do Stanów Zjednoczonych - mówiła Kopińska.
Cały reportaż Justyny Kopińskiej można przeczytać w książce "Z nienawiści do kobiet".
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Poznań/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock