Dobre informacje płyną z konińskiego szpitala, gdzie trafił pobity w gimnazjum 14-letni Kuba. Jeszcze kilka dni temu był w stanie krytycznym, a jego życie było bezpośrednio zagrożone. W piątek lekarze poinformowali, że jest już z nim kontakt. Myślą także o przeniesieniu chłopca z OIOM-u na oddział neurochirurgii.
Ponad 48 godzin trwała procedura wybudzania 14-latka ze śpiączki farmakologicznej. Utrzymywany był w niej od poniedziałku, kiedy trafił do szpitala z, jak się okazało, krwiakiem na mózgu, który wymagał natychmiastowego zabiegu. Chłopiec przeszedł dwie trepanacje czaszki, a także jedną operację neurochirurgiczną.
W piątek rano jego stan jest nieporównywalnie lepszy od tego sprzed kilku dni.
- Na chwilę obecną jest z nim logiczny kontakt. Jest też wydolność oddechowo-krążeniowa. Jego stan jest na tyle dobry, że myślimy, aby przenieść go na oddział neurochirurgiczny - mówi Marcin Ziajka, anestezjolog z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Koninie.
Kontrola trwa
W poniedziałek po południu trzech 15-latków napadło na rok młodszego ucznia w toalecie. Pobito go po głowie. Jak wynika z relacji nauczycielek, jeszcze wrócił na lekcję, miał widoczne ślady pobicia, ale nie było krwi. Nie zadzwoniono po karetkę. Wezwano za to rodziców. To oni odwieźli syna do szpitala.
To właśnie ten fakt budzi największe kontrowersje. Lekarze uczulają, że przy każdym urazie głowy należy wezwać pogotowie.
- To zawsze w takim przypadku będzie poprawne działanie. Kiedy mówimy o podejrzeniu urazu głowy, nie będzie to błędem - tłumaczy Leszek Sobieski, dyrektor konińskiego szpitala.
W szkole kontrolę wszczęło Wielkopolskie Kuratorium Oświaty, a także Urząd Miasta Konina.
- Sytuacja, do której doszło w konińskim gimnazjum jest niedopuszczalna i nigdy nie może się powtórzyć w żadnej szkole. Dlatego bardzo dokładnie przyjrzę się postępowaniu pracowników placówki i podejmę odpowiednie decyzje. Jesteśmy w trakcie kontroli, w najbliższych dniach zaprezentujemy jej wyniki. Zrobimy wszystko, żeby tę sprawę wyjaśnić od początku do końca - deklaruje kurator Elżbieta Leszczyńska.
Ważą się losy dyrektorki
Piątek to ostatni dzień kontroli. Dopiero po zebraniu wszystkich niezbędnych informacji, podjęte zostaną odpowiednie decyzje.
- Aktualnie w szkole są wizytatorzy. Dzisiaj postaramy się spiąć wszystkie ustalenia i dopiero po tym będzie można mówić o dalszym losie pani dyrektor, czy innych osób - mówi Sławomir Lorek, zastępca prezydenta Konina, w mieście odpowiedzialny za oświatę.
Dyrektorka pytana w środę o niewezwanie karetki odpowiedziała, że nie było takiej potrzeby. - Byłam przy tym, jak uczeń został zabrany przez rodziców. Miał ślady pobicia, ale nic nie wskazywało na to, że konsekwencje będą tak poważne. On rozmawiał, był świadomy, rodzicie mieli go zabrać na SOR w celu obdukcji - mówiła stojąca obok dyrektorki Jolanta Czajka, pedagog szkolny. Wraz z dyrekcją przyznały, że 14-latek opuścił szkołę o własnych siłach.
W czwartek dyrektorka nie chciała już rozmawiać z mediami. O sprawę próbował wypytać ją reporter "Faktów" TVN. Przez kilka minut zadał szereg pytań o sytuację z poniedziałku. M.in. o brak wezwania karetki. Na każde pytanie, jak mantrę, Ludmiła Woźniak odpowiadała w jeden sposób: - Wszystko odbyło się zgodnie z obowiązującymi procedurami.
Sprawa do prokuratury
Zbulwersowana postawą dyrektorki jest wieloletnia radna miejska z Konina, a obecnie wiceprzewodnicząca sejmiku województwa wielkopolskiego Zofia Itman. Radna złożyła do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
- Mój zarzut polega na niedopełnieniu przez panią dyrektor obowiązków w związku z nieudzieleniem uczniowi pomocy lekarskiej. To, że przez kilka godzin po pobiciu nie było reakcji szkoły jest dla mnie karygodne. Według mnie pani dyrektor powinna zostać przynajmniej zawieszona w obowiązkach do czasu wyjaśnienia sprawy - tłumaczy Itman.
Schronisko dla oprawcy
W czwartek wiceprezes Sądu Rejonowego w Koninie Daniel Adamczyk na konferencji prasowej przedstawił dotychczasowe ustalenia policji.
- Dwie osoby zwabiły pokrzywdzonego do toalety, natomiast trzecia, już w środku miała go dwukrotnie uderzyć pięścią w twarz. Z ustaleń nie wynika, żeby dwie osoby trzymały 14-latka, ale na pewno znajdowały się w pomieszczeniu. Dwóch 15-latków się przyznało, jeden, który nie uderzał, nie przyznał się - mówi sędzia Adamczyk.
Najbardziej agresywny 15-latek w czwartek został doprowadzony do sądu. Sędzia postanowił, że najbliższe trzy miesiące spędzi on w schronisku dla nieletnich. Wobec dwóch pozostałych zadecydował o dozorze kuratora. Wcześniej Adamczyk mówił, że 15-latek, który miał uderzać 14-latka, był wcześniej objęty już pieczą kuratora. W kwietniu sąd przydzielił mu go z powodu naruszenia nietykalności cielesnej.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że napastnicy chcieli dać nauczkę 14-letniemu piłkarzowi, który kilka dni wcześniej brał udział w turnieju. Miał sfaulować piłkarkę Medyka Konin. W czwartek sąd przedstawił inną wersję: pokrzywdzony miał w sposób obraźliwy odzywać się do piłkarki.
Autor: ib//ec / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24