Marlena W., żona skazanego za lincz we Włodowie Tomasza W., została uniewinniona od zarzutu składania fałszywych zeznań w czasie głośnego procesu. Wyrok nie jest prawomocny.
Sąd uznał, że Marlena W. składając zeznania niecelowo i nieumyślnie opowiedziała przebieg zdarzenia tak, jak je pamiętała. Zeznała bowiem, że jednym ze sprawców tego zabójstwa jest jej ojciec, a tymczasem jednym z prawomocnie skazanych za lincz we Włodowie był jej mąż Tomasz W.
Sędzia Karol Beśka uzasadniając wyrok powiedział, że dokładna analiza zeznań Marleny W. nie potwierdza zarzutu, jaki postawiła jej prokuratura. - Oskarżona przedstawiła określony przebieg zdarzeń w sprawie dotyczącej zabójstwa we Włodowie w 2005 roku i różnił się on wcześniejszych jej zeznań - dodał sąd.
"Nie wiem co widziałam"
Sędzia przytoczył jej zeznania z Białegostoku, w których oskarżona mówiła: "byłam wtedy w takim stanie, że to, co widziałam, to się wszystko tak zmieszało, że nie wiem, czy naprawdę widziałam, czy znam z opowieści ludzi". - Jeśli świadek najpierw opowiada o zdarzeniu, a potem dodaje, że go tak naprawdę nie pamięta i nie jest pewien, jak ono przebiegało, to nie można mu zarzucić, że kłamie - uznał.
Korzystna dla oskarżonej była opinia biegłego psychologa, w myśl której mogła ona przed sądem apelacyjnym w Białymstoku opowiadać o zdarzeniu oceniając je subiektywnie, ponieważ dotyczyło najbliższej rodziny i było brutalne. Według olsztyńskiego sądu nie można wykluczyć, że oskarżona zeznając w Białymstoku wierzyła w to co mówi, zaś przestępstwo składania fałszywych zeznań można popełnić tylko wówczas, jeśli jest umyślne.
Marlena W. powiedziała dziennikarzom po ogłoszeniu wyroku, że jest zadowolona i że wierzyła w to, iż będzie uniewinniona. Prokurator nie wyklucza apelacji. Wyrok nie jest prawomocny
Pięć lat procesów
Po dwóch procesach i oddalonej kasacji przez Sąd Najwyższy bracia W. zostali ostateczni skazani na cztery lata więzienia. Pozostają jednak na wolności, ponieważ jeszcze przed rozpatrzeniem kasacji, w grudniu 2009 r. prezydent Lech Kaczyński ich ułaskawił. Zawiesił wykonanie wobec nich kary na okres 10 lat - dzięki czemu Mirosław, Krzysztof i Tomasz W. nie trafili do więzienia. Jeśli przez 10 lat popełnią oni nowe przestępstwo, kara podlegałaby jednak wykonaniu.
Skazani zostali także dwaj policjanci z komisariatu w Dobrym Mieście za zlekceważenie sygnałów od mieszkańców o zagrożeniu i zbyt późną interwencję we Włodowie. W lutym 2008 r. Sąd Okręgowy w Olsztynie utrzymał wyroki, skazujące dwóch policjantów na kary więzienia w zawieszeniu za niedopełnienie obowiązków. Bogusław S. i Andrzej J. zostali skazani na kary po 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata i po tys. zł grzywny za niedopełnienie obowiązków podczas przyjmowania zgłoszeń od mieszkańców wsi Włodowo.
Zabili, bo policja nie przyjeżdżała
Do linczu doszło w lipcu 2005 r. Z rąk swych sąsiadów zginął wówczas 60-letni Józef C., który w zakładach karnych spędził wiele lat. Mieszkańcy trzykrotnie dzwonili na policję z żądaniem interwencji, twierdząc, że C. biegał po ulicach z maczetą. Policja przyjechała dopiero po kilku godzinach. W tym czasie mężczyźni łomem, szpadlami i kijami pobili Józefa C., który w wyniku obrażeń zmarł.
Źródło: PAP