Beata K. usłyszała w czwartek zarzut zabójstwa czworga swoich dzieci. Ciała noworodków odnaleziono na terenie posesji kobiety. Mieszkańcy Strzeszowa, gdzie doszło do tragedii, mówią, że są wstrząśnięci tymi informacjami. Teściowa Beaty K. przyznaje natomiast, że choć wiedziała, że kobieta jest w ciąży, nie dopytywała synowej, co dzieje się z wnukami po porodzie. - Była w ciąży, ale ile, co i jak, to nie pytałam - tłumaczy.
Po raz pierwszy Beata K. została zatrzymana przez policję w lutym - na terenie jej posesji w Strzeszowie (woj. zachodniopomorskie) znaleziono zakopane szczątki noworodka. Jak ustaliła prokuratura, dziecko zostało zabite przynajmniej trzy lata temu, zaraz po porodzie.
Beata K. przyznała się wtedy do zarzucanego jej czynu i tłumaczyła, że zabiła, bo znajdowała się w szoku poporodowym. Usłyszała zarzut dzieciobójstwa, ale nie trafiła do aresztu. Do czasu wyjaśnienia sprawy miała przebywać w domu. W środę śledczy przekopywali podwórko, poszukując nowych dowodów w sprawie zabójstwa pierwszego dziecka. Natrafili na szczątki kolejnych. Prokuratura przedstawiła Beacie K. zarzut zabójstwa czworga dzieci.
Mieszkańcy nie wiedzieli?
Mieszkańcy Strzeszowa niechętnie wypowiadają się na temat tragedii, do której doszło w ich miejscowości.
- Naprawdę nie wiedzieliśmy - zarzeka się w rozmowie z ekipą "Blisko ludzi" jedna z mieszkanek, dodając, że Beatę K. znał "każdy z tej wioski". - Dla mnie to jest chore, straszne - mówi inna. - A mąż? Chyba miała męża? - zastanawia się kolejna. Jeszcze mniej rozmowni są przedstawiciele miejscowego ośrodka pomocy społecznej, którzy odmówili dziennikarzom "Blisko Ludzi" komentarza w tej sprawie. Paweł Sławiński z portalu www.chojna24.pl wyjaśnia, że w tak małej miejscowości wszyscy się znają. - Jest pewna zmowa milczenia. Ludzie niechętnie rozmawiają. Dla wielu jest to też również szok - dodaje.
Teściowa "nie lubi się wypytywać"
Tym, co dzieje się z noworodkami, nie zainteresowała się teściowa Beaty K., mimo że - jak przyznaje w rozmowie z dziennikarzami - o ciążach wiedziała. Tłumaczy, że choć synowa rodziła w domu, nie pytała jej, co dzieje się z wnukami po porodzie. - Rozmawialiśmy, ale na ten temat ona nic mi nie powiedziała. Była w ciąży, ale ile, co, jak, to nie pytałam. Nie chciałam wiedzieć. Ja nie lubię się wypytywać - mówi.
Jak udało się ustalić dziennikarzom, Beata K. porzuciła swoje pierwsze dziecko 18 lat temu. Kobieta, która wtedy znalazła w koszu na śmieci noworodka przyznaje, że "w życiu nie zapomni tej daty". - Sąsiad mówi, że tam dziecko jest. Podeszłam, otwieram pojemnik, leży dzieciątko, pół w reklamówce, pół na wierzchu. Owinęłam w duży ręcznik. Do tej pory ciężko mi o tym mówić - opowiada w rozmowie z "Blisko ludzi".
Beata K. została w czwartek przesłuchana. Prokuratura nie wyklucza postawienia kolejnych zarzutów. - Prokuratur poczynił ustalenia i uzyskał informacje, na podstawie których powziął uzasadnione przypuszczenie, że Beata K. mogła urodzić więcej dzieci i mogła te dzieci zabić - tłumaczy Małgorzata Wojciechowicz ze szczecińskiej prokuratury.
Beacie K. grozi dożywocie.
Autor: kg//rzw/zp / Źródło: "Blisko ludzi" TTV
Źródło zdjęcia głównego: tvn24