16 osób zatrzymanych podczas sobotniego Marszu Równości w Lublinie usłyszało zarzuty między innymi naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza na służbie, a także osoby małoletniej - poinformowała w poniedziałek rzeczniczka prokuratury okręgowej w Lublinie Agnieszka Kępka.
Jak poinformowała Kępka, w niedzielę i poniedziałek w związku z sobotnimi wydarzeniami podczas Marszu Równości do prokuratur rejonowych Lublin-Północ i Lublin-Południe doprowadzono łącznie 16 osób w wieku od 17 do 37 lat.
Jednemu z zatrzymanych mężczyzn, Kamilowi K., grozi do dziesięciu lat pozbawienia wolności - to on miał być prowodyrem agresywnych zachowań i dopuszczać się przemocy fizycznej wobec policjantów i uczestników Marszu Równości. Jak mówiła Kępka, podczas przesłuchań nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. Prokuratura wnioskuje o trzymiesięczny areszt tymczasowy dla niego.
- Sześć z zatrzymanych osób usłyszało zarzuty wzięcia udziału w zbiegowisku, wiedząc, że jego uczestnicy wspólnymi siłami, dopuszczali się gwałtownego zamachu na osoby lub mienie, przy czym występki te miały charakter chuligański, bowiem zostały popełnione publicznie bez powodu i przy okazaniu rażącego lekceważenia porządku prawnego, gdzie uczestnicy dopuszczali się umyślnego zamachu na inne osoby - mówiła rzeczniczka.
Dwie osoby z zatrzymanych usłyszały zarzuty pobicia dwóch osób "poprzez szarpanie, popychanie i uderzanie pięściami po głowie i twarzy, czym narazili pokrzywdzonych na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub uszczerbku na zdrowiu". Za te czyny grozi im pozbawienie wolności do 3 lat. Dodatkowo jedna z zatrzymanych osób usłyszała zarzut stosowania przemocy wobec małoletniego w celu zmuszenia go do zaniechania niesienia flagi. Za takie naruszenie nietykalności cielesnej małoletniego grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności. Jak podkreśliła Kępka, wobec 15 zatrzymanych osób prokurator zadecydował o zastosowaniu dozoru policyjnego. - Czynności w tej sprawie nadal trwają - dodała.
W sobotę kontrmanifestanci próbowali zablokować zorganizowany w Lublinie po raz pierwszy Marsz Równości. Rzucali w oddzielających dwie grupy demonstrantów funkcjonariuszy policji kamieniami, petardami i butelkami. Ośmiu policjantów zostało lekko rannych.
Rzeczniczka lubelskiej policji nadkomisarz Renata Laszczka-Rusek, w rozmowie z TVN24 mówiła, że ponieważ policja cały czas przeszukuje i ogląda nagrania z monitoringu, zatrzymania mogą być kontynuowane. Jak podkreślała, monitoring będzie sprawdzany do skutku.
Do prokuratury mogą wpływać jeszcze zawiadomienia od osób, które poczuły się znieważone lub zniesławione przez przeciwników Marszu Równości.
Według szacunków policji w lubelskim Marszu Równości wzięło udział około 1,5 tysiąca osób. Natomiast liczbę osób zakłócających marsz w sposób najbardziej agresywny oszacowano na około 200. Sobotni marsz był pierwszym tego typu wydarzeniem zorganizowanym w Lublinie.
Uchylony zakaz obu zgromadzeń
Sąd Apelacyjny w Lublinie w piątek uchylił wydany przez prezydenta Krzysztofa Żuka zakaz organizacji Marszu Równości, a także planowanej tego dnia kontrmanifestacji środowisk narodowych. Sąd uznał m.in., że wolność zgromadzeń pełni doniosłą rolę w demokratycznym państwie i jej ograniczanie powinno być traktowane jako wyjątek. Podkreślił też, że to "na władzach państwowych ciąży obowiązek zapewnienia pokojowego charakteru zgromadzenia i zagwarantowania ochrony jego uczestnikom".
Planowany Marsz Równości w Lublinie wzbudził protesty m.in. działaczy PiS, środowisk narodowych i katolickich.
Autor: akr//kg / Źródło: TVN24, PAP