Turyści uwięzieni w górach już są bezpieczni. Po załamaniu pogody w Tatrach TOPR sprowadził ze szlaków dwie grupy osób. Pogoda poprawiła się na tyle, że część poszkodowanych mógł przetransportować śmigłowiec.
W sobotę po południu TOPR miał pełne ręce roboty. Turyści, którzy wyszli w góry nie spodziewając się załamania pogody, utknęli wysoko w Tatrach; na Kościelcu, na Granackiej Przełęczy oraz na Koziej Przełęczy. Ratownicy wyruszyli po nich pieszo, bo ze względu na deszcz śmigłowiec nie mógł wystartować.
Jak powiedział w rozmowie z tvn24.pl dyżurny TOPR-u Marcin Józefowicz, czworo turystów, którzy utknęli na Koziej Przełęczy, sami zeszli już z gór. Trójka, która czekała na ratowników na Granackiej Przełęczy, jest już sprowadzana przez TOPR-owców w rejon Doliny Gąsienicowej. Jedna z osób z tej grupy została porażona piorunem. Na szczęście jej życiu ani zdrowiu nic nie grozi.
Najpoważniejsza sytuacja dotyczyła dwóch osób na Kościelcu. Jedna z nich zasłabła. Na szczęście obie są już bezpieczne, poleciał po nie ratowniczy helikopter.
Zła pogoda+upór=kłopoty
Warunki pogodowe w Tatrach są złe, ale synoptycy takie właśnie zapowiadali. - Pogoda nie sprzyja, w górach przeszła burza i gradobicie - mówił wcześniej Józefowicz. I to, jeśli dodać niekiedy za duży upór turystów, wystarcza, by pojawiły się kłopoty.
TOPR w sobotę informował na swoich stronach internetowych, że w górach może padać, miejscami intensywnie. Ostrzegał też przed burzami i opadami gradu.
Źródło: tvn24.pl, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24