18-latkowi z podkępińskiej wsi, który prawie cały miniony tydzień poświęcił na opróżnianie stawu hodowlanego, grozi teraz do 5 lat więzienia. Pół tony kradzionych ryb sprzedał niedaleko od stawu umówionym wcześniej kupcom. Im również grożą kary pięcioletniego więzienia, za paserstwo.
W miniony piątek do kępińskiej Komendy Policji, zgłosił się właściciel stawu hodowlanego z okolic Bralina (woj. wielkopolskie) i poskarżył, że ktoś mu ukradł prawie wszystkie ryby. Gdy przyjechał nad swój staw, żeby odłowić hodowane tam karpie, amury i sumy, ryb w wodzie nie było.
Rybki jeździły na rowerze
Kępińscy kryminalni sprawdzili kilka wersji zdarzenia i jeszcze w piątek zapukali do mieszkań kilkunastu znanych sobie osób, które podejrzewali o związek z przestępstwem. W jednym z mieszkań zatrzymali 18-latka, który podczas przesłuchania przyznał się do kradzieży ryb, szczegółowo wyjaśniając jak to zrobił. Nie był pewien, ile ryb ukradł, ale przyznał, że było ich dużo. Cały tydzień odławiał rybki podbierakiem, ładował do worków, worki na rower i wywoził. - Czy ukradł całe pół tony,
Czy ukradł całe pół tony, nie wie. Mówi, że nie miał wagi
Kupcy czekali w pobliżu
Taką samą karą zagrożone jest świadome kupowanie kradzionego towaru czyli paserstwo. Taki zarzut usłyszą najprawdopodobniej, dwaj mieszkańcy pobliskich miejscowości, którzy, jak w poniedziałek ustalili kępińscy kryminalni, codziennie przyjeżdżali w pobliże stawu i kupowali od przedsiębiorczego młodzieńca worki ze świeżo odłowioną rybką.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: policja