Wycofany zarzut dla Olewnika

Włodzimierz Olewnik nie będzie odpowiadał za stawiane mu zarzuty
Włodzimierz Olewnik nie będzie odpowiadał za stawiane mu zarzuty
Źródło: TVN24/fot. Fotorzepa

Włodzimierz Olewnik nie stanie przed sądem za to, że we wrześniu ubiegłego roku zaatakował podczas przesłuchania jednego z prokuratorów. Śledczy nie mieli wątpliwości, że ojciec uprowadzonego i zabitego Krzysztofa, złamał prawo, ale ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu zdecydowali o umorzeniu postępowania.

Bydgoscy prokuratorzy decydując o tym, że Włodzimierz Olewnik nie odpowie za uderzenie prok. Grzegorza Pluto, wzięli pod uwagę okoliczności w jakich doszło do zdarzenia "i jego ówczesny stan psychiczny".

Wróciła wiara?

Mecenas Bogdan Borkowski, pełnomocnik rodziny Olewników, przyznał, że jego klient jest usatysfakcjonowany decyzją o umorzeniu postępowania, ale chciałby poznać jej pisemne uzasadnienie. - To decyzja oczekiwana, właściwa, dobra. Myślę, że może pozwolić ona na odbudowanie zaufania do prokuratury - powiedział Borkowski.

10 września w Kancelarii Tajnej biura zamiejscowego Prokuratury Krajowej w Sopocie prokuratorzy ujawnili Olewnikowi materiały niejawne ze śledztwa ws. uprowadzenia i zabicia jego syna. W pewnym momencie biznesmen podszedł do prokuratora i - według relacji świadków - złapał go i uderzył głową.

"Nie uderzyłem"

Według informacji "Dziennika" dokumenty, które oglądał Olewnik miały w niekorzystnym świetle stawiać jego syna (chodziło o jego rzekome "kontakty" z lokalnymi mafiosami) i całą rodzinę (za to, że po uprowadzeniu Krzysztofa zawierzyła prywatnym detektywom, m.in Krzysztofowi Rutkowskiemu, i nie informowała o wszystkim policjantów). Po lekturze Olewnik doszedł też do wniosku, że gdyby nie błędy organów ścigania, jego syn mógłby żyć. Od początku konsekwentnie zaprzeczał jednak, że uderzył prokuratora w twarz (mówił, że po prostu złapał go za klapy marynarki w "geście rozpaczy").

15 grudnia bydgoska prokuratura postawiła jednak Włodzimierzowi Olewnikowi zarzut naruszenia nietykalności cielesnej prokuratora. - Nie przyznaję się do popełnienia czynu opisanego w zarzucie. Opisane tam zdarzenie nie miało miejsca, nie pobiłem prokuratora - mówił Włodzimierz Olewnik po wyjściu z bydgoskiej prokuratury. Nie chciał składać wyjaśnień przed śledczymi.

Za znieważenie prokuratora Olewnikowi groziło do trzech lat więzienia.

Źródło: TVN24, "Przegląd Sportowy"

Czytaj także: