W jednym z gdańskich zakładów jubilerskich doszło w piątek do wybuchu gazu, który najprawdopodobniej ulatniał się z nieszczelnej butli. Rannych zostało sześć osób, w tym cztery ciężko.
Strażacy cały czas ustalają przyczyny wybuchu, ale jest prawie pewne, że spowodował go ulatniający się z rozszczelnionej butli gaz. Jest on w jubilerstwie używany do lutowania oraz obróbki srebra, złota i bursztynu.
Ciężkie poparzenia
W zakładzie pracuje kilkadziesiąt osób,a w samym pomieszczeniu, w którym doszło do wybuchu, kilkanaście. Jak opisują świadkowie, wszystko działo się bardzo szybko. Kiedy usłyszeli huk, przybiegli do pokoju, gdzie kilka osób płonęło. Ich ubrania i włosy zostały przez kolegów ugaszone wodą.
W wyniku wypadku rannych zostało sześć osób, z czego cztery ciężko. Stan jednej z nich lekarze określili jako bardzo ciężki. Jej ciało jest poparzone w 75 procentach. Pozostałe dwie ciężej ranne osoby mają również rozległe oparzenia ciała (ponad 40 proc. powierzchni) i dróg oddechowych - trafiły do szpitala wojewódzkiego w Gdańsku.
Jak informuje ordynator Grzegorz Kurski, jeden z mężczyzn przebywa na OIOM-ie, drugi z kolei oczekuje na transport do kliniki leczenia poparzeń w Gryficach. Lekarz zaznacza, iż o ich przyszłości zadecyduje najbliższa doba, ale "rokowania są poważne".
Jak opisuje jeden z pracowników zakładu, budynek nie jest mocno uszkodzony - wypadło jedno z okien i dach zakładu lekko uniósł się góry.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24