Najprawdopodobniej wybuch gazu był przyczyną eksplozji, a następnie pożaru w kamienicy w Kędzierzynie-Koźlu (Opolskie). Zawaliła się część budynku. Dwie osoby mogą być pod gruzami, trwają poszukiwania. Na miejscu pracuje ponad 80 strażaków.
Do zdarzenia doszło po godzinie 19 w starej kamienicy przy ulicy Czerwińskiego w Kędzierzynie-Koźlu. Jak przekazał oficer dyżurny Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Opolu, nie wiadomo jeszcze, czy wybuchła butla z gazem, czy instalacja gazowa. Doszło do pożaru. Zawaliła się część budynku.
Oficer prasowy opolskiej Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej Łukasz Olejnik poinformował, że dwie osoby ewakuowano z budynku: jednej udało się wyjść o własnych siłach, drugą wynieśli strażacy. Kobieta, która sama opuściła budynek, początkowo była hospitalizowana. - 86-letnia pacjentka trafiła do nas do szpitala. Stan jej zdrowia był relatywnie dobry. Miała podwyższone ciśnienie, po jego uregulowaniu - po około trzech godzinach - została zabrana przez rodzinę - informuje Jarosław Kończyło, dyrektor szpitala w Kędzierzynie-Koźlu.
Drugą z osób przewieziono do szpitala w Siemianowicach Śląskich. Jak relacjonowali strażacy, mężczyzna jest poważnie ranny, doznał znacznych poparzeń.
Według ewakuowanych, w budynku mogą być jeszcze dwie osoby.
Priorytet: dotrzeć do uwięzionych
- O 19 dostaliśmy informację, że doszło prawdopodobnie do wybuchu gazu. W tej chwili trwa akcja gaśnicza, a naszym priorytetem jest dotarcie do prawdopodobnie dwóch osób uwięzionych. To jest dla nas priorytet ratowniczy w tej chwili - mówił w czwartek wieczorem bryg. Morkis.
Akcja gaśnicza została zakończona o 3 w nocy.
- Teraz chcemy sprawdzić, czy na pewno tam nikogo nie ma. Zawaliły się dwa stropy - między drugą a trzecią kondygnacją i trzecią a czwartą. Żebyśmy wprowadzili tam ratowników i zaczęli odgruzowywać, musimy podstemplować (podeprzeć - red.) stropy, żeby nam nie spadły na głowę - powiedział Leszek Suski, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej, reporterowi TVN24.
"Każdy element strażacy wydobywają ręcznie"
Suski przekazał, że na miejscu pracują "trzy grupy poszukiwawcze z dwoma psami", a ratownicy dysponują takimi urządzeniami, jak geofony i kamery wziernikowe. - Działania będziemy prowadzić do skutku. Będą one długotrwałe - zapowiedział.
- W tej chwili mamy jeszcze 86 ratowników, 32 zastępy - poinformował komendant główny po godzinie 6 rano. Suski podkreślał, że teraz strażacy "nie mogą się spieszyć". - Każdy element strażacy wydobywają ręcznie. Każdą cegłę po kolei, każdy element drewniany, resztki umeblowania, stropów, ścian. Nie możemy tam wprowadzić żadnego sprzętu, a na pewno nie sprzętu ciężkiego - zaznaczył. - Z informacji, które otrzymaliśmy od osób poszkodowanych wynika, że mogą tu być jeszcze dwie osoby. Ani nasze psy, ani nasze urządzenia nie potwierdziły, że ktoś może się tutaj znajdować. Ale musimy wszystko odgruzować, żeby to sprawdzić - przekazał komendant główny.
Przeszukali połowę gruzowiska
Na kolejnym spotkaniu z dziennikarzami Suski poinformował, że w piątkowe przedpołudnie na miejscu eksplozji pracuje 27 zastępów straży pożarnej w sile 63 ratowników.
- Połowa tego gruzowiska została już przez nas zlikwidowana. Bogu dzięki nie znaleźliśmy tutaj nikogo. Natomiast została jeszcze blisko połowa do odgruzowania, dopóki tego miejsca nie sprawdzimy, to stąd nie odjedziemy - podkreślał komendant. I wyjaśniał, że wynika to z tego, że wciąż istnieje prawdopodobieństwo, że pod gruzami ktoś się znajduje. - Nawet gdyby takiego prawdopodobieństwa nie było, to zgodnie z naszymi procedurami dopóki całkowicie nie oczyścimy miejsca, to strażacy nie odjadą - mówił komendant.
Strażacy szacują, że akcja może potrwać do piątkowego wieczora.
"Była tam starsza pani, pomogłem jej wyjść"
Jeden ze świadków zdarzenia opowiadał, że udało mu się przejść na drugie piętro w kamienicy. - Była tam starsza pani, pomogłem jej wyjść. Wskoczyłem z powrotem, żeby zobaczyć, czy ktoś tam jeszcze jest, ale jedno mieszkanie było tak zawalone, że nie mogłem wejść - powiedział.
"Bardzo duży huk, szyby poleciały"
- Akurat wchodziłem do klatki, kiedy nastąpił wybuch. Z mojej sąsiedniej kamienicy z klatki drzwi wyrwało - mówił jeden ze świadków. - Widać zniszczenia za oknem. Akurat okno u mnie na klatce powybijało. Bardzo duży huk, szyby poleciały - dodał. - Wszyscy wybiegli z kamienic. Podejrzewałem, że coś musiało wybuchnąć, bo takiego huku jeszcze nie słyszałem. Nie słyszałem krzyków. Jak poszedłem z drugiej strony, od przodu kamienicy, to widziałem jedną panią. Miała maskę tlenową na buzi. Później transportowali następnego poszkodowanego na noszach do karetki - relacjonował.
Strażacy skupiali się na ugaszeniu pożaru
Opolski Komendant Wojewódzki PSP w Opolu st. bryg. Krzysztof Kędryk mówił po godzinie 23 w czwartek, gdy trwała jeszcze akcja gaśnicza, że "w chwili obecnej" strażacy "skupiają się, żeby ten pożar ugasić definitywnie".
Jak mówił, trzy grupy specjalistyczne "przygotowują specjalistyczny sprzęt, belki do zabezpieczenia konstrukcji budynku", żeby po ugaszeniu pożaru przystąpić do jego przeszukania. St. bryg. Krzysztof Kędryk dodał, że "jeden strop jest zawalony, drugi jest tak namoczony, że grozi zawaleniem". - Działania gaśnicze prowadzone są z zewnątrz, z dachu sąsiednich budynków - opowiadał.
Wojewoda opolski Adrian Czubak zastrzegał, że strażacy nie przeszukają budynku, dopóki ogień nie zostanie ugaszony.
St. bryg. Kędryk poinformował, że kamienica jest murowana z drewnianym dachem. - Klatka schodowa w konstrukcji drewnianej nie została naruszona, tak że ratownicy mogą poruszać się tą klatką - mówił.
Poinformowano, że od piątku służby wojewody zajmą się udzielaniem pomocy osobom poszkodowanym.
Autor: kb, akw,js,ads, tam//tr,rzw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | D. Rudnicki