Po trwającym ponad trzy godziny niejawnym posiedzeniu sejmowej speckomisji Paweł Wojtunik zapewnił dziennikarzy, że od kiedy on kieruje Centralnym Biurem Antykorupcyjnym, ani razu nie doszło do użycia jakiegokolwiek dokumentów dziennikarskich. Wcześniej szef CBA przekazał premierowi informację o wykorzystywaniu przez Biuro dokumentów dziennikarskich.
Czwartkowe posiedzenie tej komisji było poświęcone m.in. działalności pełnomocnika ds. kontroli przetwarzania przez Biuro danych osobowych. CBA jest jedyną służbą specjalną, w ramach której taki pełnomocnik, częściowo niezależny od szefa służby, działa.
Szef speckomisji Konstanty Miodowicz (PO) powiedział, że poprosił Wojtunika, by był gotów w czwartek udzielić posłom informacji na temat ostatnich doniesień medialnych.
Chodzi o opublikowaną niedawno przez "GW" i portal gazeta.pl w częściach rozmowę z b. funkcjonariuszem CBA na temat funkcjonowania Biura w latach 2006-2009. Mówił on m.in., że w tym czasie CBA w ramach tzw. działalności legalizacyjnej podrabiało legitymacje dziennikarskie PAP, Radia ZET i "Gazety Wyborczej". Opublikowano też fotografie funkcjonariuszy, w tym Kaczmarka.
- Mam bardzo rygorystyczny i radykalny stosunek do tajemnicy dziennikarskiej. Mogę zagwarantować - i o tym też poinformowałem premiera - ponad wszelką wątpliwość mogę zapewnić, że od kiedy jestem szefem CBA ani razu nie doszło do użycia jakiegokolwiek dokumentu o takim charakterze - powiedział po posiedzeniu komisji dziennikarzom Wojtunik.
- Przedstawiłem pełną informację dotyczącą problemów i zagrożeń związanych z ostatnim ujawnieniem informacji niejawnych w publikacjach, które się ukazały w jednym z dzienników, w kontekście bezpieczeństwa również bieżących działań CBA i problemów, jakie to stwarza - dodał. Wyjaśnił, że chodzi o publikację zdjęć i wywiadu udzielonego gazecie przez mężczyznę podającego się jako były funkcjonariusz CBA. - Treści tam przedstawiane stanowią problem dla bezpieczeństwa działań CBA. Rozmawialiśmy też o kontrowersjach związanych z wykorzystywaniem przez CBA legitymacji dziennikarskich - powiedział Wojtunik.
Pytany, czy złożył lub zamierza złożyć zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie, Wojtunik odparł, że w CBA trwa postępowanie wyjaśniające.
- 30 listopada i 3 grudnia skierowałem do prokuratury dwa obszerne materiały uzasadniające takie wszczęcie, jednocześnie sugerujące naszą wiedzę na ten temat. Wiedza ta będzie umożliwiała wskazanie konkretnych źródeł przecieku - powiedział Wojtunik. - Wiemy, jaka jest to grupa osób. Jesteśmy zdeterminowani, żeby tę kwestię wyjaśnić do końca. Jesteśmy zdeterminowani też, żeby wyjaśnić do końca kwestię poprzednich przecieków - dodał szef CBA.
"Chcą zdyskredytować CBA" Po około godzinie posiedzenie komisji opuścił jej wiceprzewodniczący Marek Opioła (PiS). Powiedział dziennikarzom, że wnioskował, aby w czwartkowym posiedzeniu uczestniczył b. szef CBA Mariusz Kamiński, ale - jak dodał - większość członków komisji nie przychyliła się do tego wniosku.
- Uważam, że już jest gotowa teza. Chodzi o to, żeby zdyskredytować CBA za czasów rządów Mariusza Kamińskiego - powiedział Opioła. Inny członek komisji Stanisław Wziątek (SLD) podkreślił, że wszystkie informacje przedstawione posłom na komisji mają charakter ściśle tajny.
- Otrzymaliśmy bardzo szczegółową informację w sprawie wykorzystywania przez CBA legitymacji dziennikarskich. Mogę powiedzieć tylko o swoim wrażeniu. Jest ono takie, że CBA w czasach, kiedy rządziło PiS, było narzędziem do gry politycznej i wszystkie działania, które zostały obnażone, tylko to potwierdzają - powiedział Wziątek.
Z kolei premier Donald Tusk zapowiedział, że do końca tygodnia przedstawi wnioski w tej sprawie.
- Będę nalegał, żeby tego typu metod nie stosowano, nawet jeśli znajdują one jakieś usprawiedliwienie w przepisach czy uzasadnienie w praktyce. Jeśli są konieczne, to powinny być używane absolutnie w szczególnych sytuacjach - powiedział we wtorek premier.
CBA zadowolone z systemu ochrony danych
Wojtunik jeszcze przed posiedzeniem speckomisji podkreślił, że CBA ma bardzo nowatorski system ochrony danych osobowych. - Jesteśmy, my subiektywnie, z tego systemu zadowoleni - powiedział szef CBA. - Natomiast to nie ma nic wspólnego z ochroną informacji niejawnych. To, że krążą po gazetach, mediach i przeciekają, jest powodem mojego smutku - zastrzegł. Pytany, czy pełnomocnicy ds. ochrony danych osobowych powinni funkcjonować także w innych służbach specjalnych, Wojtunik powiedział, że jest to dodatkowa gwarancja dla obywateli. - Przy wątpliwościach społeczeństwa co do form ochrony i wykorzystywania tego typu danych, jest to rozwiązanie, które stanowi dodatkową gwarancję tego, że państwo w zakresie wykorzystywania tego typu danych nie łamie prawa - ocenił szef CBA. Dodał, że jego zdaniem takie rozwiązanie jest efektywne.
"Nie chciałbym schodzić do poziomu bruku"
Szef CBA skomentował też słowa byłego funkcjonariusza CBA, a dziś posła PiS Tomasza Kaczmarka. Powiedział on w środę, że otrzymał zdjęcia z imprez Pawła Wojtunika. Zapewnił, że zdjęć nigdy nie opublikuje, bo byłoby to "niegodne i haniebne".
- Nie czuję się szantażowany - stwierdził Wojtunik. - Nie chciałbym schodzić w tej dyskusji, w polemice z byłym funkcjonariuszem, obecnie posłem, do poziomu bruku, bo bardzo łatwo coś powiedzieć, później ciężko to udowodnić. Bardzo łatwo coś insynuować. Ja tego typu taktyk i technik socjotechnicznych nie będę używał - powiedział. Szef CBA dodał, że nie lubi pozować do zdjęć. - W związku z tym wydaje mi się, że mam tych zdjęć stosunkowo niewiele w porównaniu z innymi osobami, które o tym mówią. Są osoby, które lubią zdjęcia. Robią je sobie w każdych okolicznościach, później tracą kontrolę nad tymi zdjęciami. Ja z tym nie mam problemu - powiedział Wojtunik, zastrzegając, że nie mówi o byłym funkcjonariuszu CBA. Kaczmarek komentował w środę zdjęcia, na których występuje półnagi nad walizką pełną pieniędzy. - To była specyficzna sytuacja, byłem ostatnią osobą, która w CBA dysponowała tymi pieniędzmi przed akcją, musiałem to przeliczyć i wszystko sprawdzić, był to element przygotowania do akcji - mówił. Jak napisała "Gazeta Wyborcza", były to pieniądze, które udający biznesmena agent miał wręczyć w ramach operacji dotyczącej willi w Kazimierzu. CBA pod kierunkiem Mariusza Kamińskiego (dziś jest on wiceprezesem PiS) podejrzewało, że dom należy do małżeństwa Kwaśniewskich.
Autor: MON/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24