Premier Szydło w moim przekonaniu ma przećwiczony wariant z tabliczką "Kazimierz Marcinkiewicz - zapomnij" - powiedział w programie "Piaskiem po oczach" Andrzej Urbański, były prezes TVP i były szef kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Zdaniem Urbańskiego pozycja Beaty Szydło w rządzie jest "istotna" między innymi dlatego, że premier "w coraz większym stopniu mediuje między interesami różnych ministrów". - W moim przekonaniu rośnie pozycja Szydło - powiedział b. prezes TVP. - W kilku istotnych sprawach nie do końca decyduje Jarosław Kaczyński - przekonywał.
"Kazimierz Marcinkiewicz - zapomnij"
Zapytany o to, czy Szydło bądź prezydent Andrzej Duda mogą chcieć powtórzyć drogę polityczną byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, Urbański zaprzeczył.
- Premier Szydło w moim przekonaniu ma przećwiczony wariant z tabliczką "Kazimierz Marcinkiewicz - zapomnij" - zażartował.
Nawiązał do losów Kazimierza Marcinkiewicza, kiedyś bliskiego współpracownika Jarosława Kaczyńskiego i - w latach 2005-2006 - premiera w rządzie tworzonym przez PiS. Stał się wówczas bardzo popularnym politykiem - bardziej popularnym niż jego formacja. W lipcu 2006 roku nastąpiła jego dymisja, a na czele rządu stanął sam Jarosław Kaczyński. Dziś Marcinkiewicz należy do zdecydowanych krytyków PiS i obecnej władzy.
Według Andrzeja Urbańskiego między Szydło a Kaczyńskim są "dosyć podmiotowe relacje". - Z tego, co wiem, jak mówi Jarosław Kaczyński z dumą: "to jest córka górnika”, to jest w tym wiele dumy, że to jest najpracowitsza, najbardziej lojalna i oddana jego współpracownica - stwierdził Urbański.
"Niedługo zaobserwujemy kontrę"?
Także Andrzej Duda - zdaniem Urbańskiego - "sam buduje swoją pozycję". Gość "Piaskiem po oczach" ocenił, że chociaż prezydent do tej pory zgadza się ze wszystkimi decyzjami swojej partii, to może niedługo zaobserwujemy kontrę. Urbański zauważył, że "prezydent nie wtrąca się, nie interweniuje, jeśli chodzi o skład rządu, nawet tam, gdzie jego reprezentacja jest potwierdzona konstytucją - w przypadku MSZ i MON".
"Kaczyński i strach to pojęcia odwrotnie proporcjonalne"
Urbański odniósł się do pomysłu zorganizowania spotkania liderów opozycji w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, co w czwartek zaproponował Jarosław Kaczyński. Zapytany, czy Kaczyński zrobił w ten sposób krok w tył, odpowiedział, że "Kaczyński i strach to pojęcia odwrotnie proporcjonalne". - Od kilku tygodni mówimy w różnych gronach o tym, że zgoda jest potrzebna - powiedział gość programu.
- W Sejmie narodziła się totalna opozycja, która krytykuje słusznie bądź mniej słusznie - dodał.
- Kompromis nie polega na tym, że opozycja ma się zgodzić na wszystko, co robi PiS. Mają nie zgadzać się na to, żeby rządziła nim ulica, marsze KOD i kilku intelektualistów, którzy są niepartyjni - stwierdził.
Zdaniem Urbańskiego apel Kaczyńskiego jest "apelem do wyciągnięcia ręki do zgody wobec opozycji, ale tym, który ma to zrealizować jest marszałek Sejmu". Jak powiedział, spotkanie z opozycją może otworzyć Kaczyński, ale potem "pałeczkę przejmie marszałek (Marek) Kuchciński". - Marszałek swoim autorytetem ma uprosić opozycję, żeby do lipca (do końca Światowych Dni Młodzieży - red.) zaczęła się zachowywać na specjalnych zasadach - powiedział. Dodał, że marszałek na pewno będzie konsultował wszystkie swoje decyzje z prezesem PiS.
"Trzeba usunąć raka"
- Jarosław Kaczyński powiedział: my nie będziemy eskalować do lipca - stwierdził Urbański.
Jego zdaniem szansą na zgodę w kwestii Trybunału Konstytucyjnego jest zmiana ustawy zasadniczej, która "okazała się kolizyjna". - Najpierw trzeba usunąć chorobę, raka, on jest dzisiaj w zapisie konstytucyjnym. Z jednej strony uprawnia parlament do wydawania ustaw, a w drugim zakresie, w zapisach o Trybunale Konstytucyjnym mówi, że trzeba się podporządkować ustawom - podkreślił Urbański.
Autor: mart//rzw / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24