Państwo Stachowiczowie pięć lat temu uciekli ze Stanów Zjednoczonych do Polski przed Katriną - jednym z najbardziej morderczych huraganów, jaki kiedykolwiek nawiedził USA. W Polsce - wyobrażali sobie - będzie spokojnie i bezpiecznie. Niestety, trzy tygodnie temu nadeszła wielka woda i zniszczyła ich dom. Teraz pani Grażyna i pan Marian zastanawiają się, czy na pewno jesień życia chcą spędzić w naszym kraju.
- Uciekliśmy z Florydy akurat przed tymi huraganami, przed tą Katriną, przed tymi różnymi. I przyjechaliśmy tutaj z tą myślą, że tu będzie spokój - mówi w rozmowie z reporterką "Prosto z Polski" Marian Stachowicz. Chełm Śląski miał być dla małżeństwa prawdziwą ostoją.
Trzy tygodnie temu wały przeciwpowodziowe, i tym samym spokojne emeryckie życie, przerwała wzburzona fala. - Tutaj woda prawie do dwóch metrów dochodziła - przypomina sobie pan Marian. I dodaje, że woda zabrała prawie wszystko, czego dorobił się przez 40 lat pracy w USA.
Boją się kolejnego rozczarowania
Woda na szczęście już opadła. Za dwa tygodnie pan Marian i jego żona lecą do Stanów. Ale w planie mają nie tylko wizyty u przyjaciół. Planują zorganizować tam piknik połączony ze zbiórką pieniędzy, które - jak deklarują - przekażą na potrzeby powodzianom.
Państwo Stachowiczowie do Chełma jeszcze wrócą, ale boją się zostać tu na stałe. Obawiają się kolejnego rozczarowania. - Ja się boję tu inwestować jeszcze więcej pieniędzy w ten dom. No bo przyjdzie znów fala i stracimy wszystko - mówi pan Marian.
Trzy tygodnie temu, gdy w woj. śląskim wylały rzeki, w regionie zalanych zostało 1 tys. 866 obiektów budowlanych. Woda uszkodziła też m.in. 42 drogi o znaczeniu ponadlokalnym oraz 22 wały rzeczne. Na szczęście - inaczej niż w innych województwach - wielka woda nie powróciła wraz z drugą falą.
tka/iga
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24