- Decyzja prokuratury o przyznaniu statusu pokrzywdzonego Donaldowi Tuskowi może wskazywać, że jego lot 7 kwietnia do Smoleńska nie zakończył się tak tragicznie jak lot prezydenta tylko dzięki lepszej pogodzie. Skala zaniedbań była w jednym i drugim przypadku taka sama - komentuje decyzję warszawskiej prokuratury o nadaniu statusu pokrzywdzonych szefowi rządu i rodzinie Lecha i Marii Kaczyńskich mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego.
Mecenas zaznacza, że nadanie statusu pokrzywdzonego w śledztwie prowadzonym przez warszawską Prokuraturę Okręgową na Pradze "go nie dziwi". - Jeżeli zaniedbania w trakcie przygotowywania lotu 7 kwietnia były takie same jak w trakcie organizacji wylotu 10 kwietnia, na co wskazywać może decyzja prokuratury, to uznanie premiera za pokrzywdzonego wydaje mi się w pełni zasadne. Donalda Tuska mogło spotkać dokładnie to samo, co delegację prezydencką. Na szczęście 7 kwietnia kwietnia pogoda była lepsza - mówi Rogalski.
Co może pokrzywdzony?
Nadanie statusu pokrzywdzonych obecnemu szefowi rządu oraz Marcie i Jarosławowi Kaczyńskim (a także ich pełnomocnikom) oznacza, że w śledztwie dotyczącym ewentualnych nieprawidłowości przy organizacji lotów do Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 roku, zyskali oni dodatkowe prawa. Od dziś mogą nie tylko przeglądać akta śledztwa (prokuratorzy pozwalali na to już wcześniej), ale także uczestniczyć w czynnościach prokuratorskich, składać wnioski dowodowe, zaskarżać decyzje i - podczas ewentualnego procesu - wystąpić w charakterze oskarżycieli posiłkowych.
Dlaczego teraz?
- Cieszę się, że prokuratura nadała status pokrzywdzonego mojemu klientowi, bo walczyłem o to przez ostatnich kilkanaście miesięcy. Żałuję jednak, że musiało to trwać aż tak długo - podkreśla Rogalski. - Od początku informowaliśmy, że przyznanie statusu pokrzywdzonych w naszym śledztwie uzależniamy od tego, czy pojawi się taki materiał dowodowy, który da takie podstawy - odpowiada rzecznik prokuratury na warszawskiej Pradze prokurator Renata Mazur.
Z pism o nadaniu statusu pokrzywdzonych, które strony postępowania otrzymały w poniedziałek wynika, że "przeprowadzone w ostatnim czasie czynności procesowe" pozwoliły na ustalenie, iż podczas przygotowywania wizyt 7 i 10 kwietnia 2010 r. "mogło dojść, poza ewentualnym naruszeniem interesu publicznego, również do naruszenia lub zagrożenia interesu prywatnego" premiera oraz ówczesnej pary prezydenckiej.
Źródło: tvn24.pl