Cztery miesiące po pierwszej wizycie w Centrum Onkologii w Warszawie ponownie udaliśmy się tam z ukrytą kamerą. Przy rejestracji doliczyliśmy się 148 chorych na raka pacjentów. Znów przyglądaliśmy się tłumom i cierpieniu chorych. - Wydaje mi się, że problem nie tkwi w pieniądzach. To jest kwestia złej organizacji pracy. Czy rzeczywiście na tej przestrzeni nie można wygospodarować dodatkowych miejsc dla pacjentów? Ambulatorium pozostawia wiele do życzenia - mówi w rozmowie z tvn24.pl były minister zdrowia prof. Wojciech Maksymowicz. Dyrektor instytutu prof. Maciej Krzakowski najpierw udzielił nam obszernego wywiadu, potem odmówił autoryzacji własnych słów.
16 marca 2010 opublikowaliśmy reportaż o trudnych warunkach leczenia pacjentów warszawskiego Centrum Onkologii przy ul. Roentgena.
Reporter tvn24.pl spędził w przychodni dwa dni z ukrytą kamerą. Zarejestrował wielogodzinne kolejki w oczekiwaniu na wizytę i zmagania zrezygnowanych pacjentów. Po publikacji dyrektor Centrum prof. Maciej Krzakowski podał się do dymisji, której nie przyjęła minister zdrowia Ewa Kopacz. Ministerstwo przeprowadziło kontrolę placówki a do redakcji spłynęło wiele maili. Oto niektóre z nich:
Mail od pracownika Centrum Onkologii: "Prof. Krzakowski to uczciwy i bardzo pracowity człowiek".
Inny pracownik Centrum Onkologii: "To co pan napisał w artykule to tylko czubek góry lodowej. W rzeczywistości jest jeszcze gorzej. Chaos i załatwianie partykularnych interesów. Dyrektor jest bezradny w starciu z ludźmi znajdującymi się bezpośrednio pod nim - kadrą zarządzającą COI".
Wiadomość od pacjenta: "Problemem nie jest skuteczność leczenia. Problemem są warunki. To dlatego, że w Polsce wciąż jest za dużo chorych a za mało szpitali".
Jeszcze jeden pacjent: "Tu nadal nie ma człowieczeństwa".
16 i 19 lipca pojawiliśmy się ponownie w Centrum Onkologii - dokładnie cztery miesiące po ostatniej wizycie.
Nie ma wolnych krzeseł
W hallu rejestracyjnym znajduje się 148 osób. Pacjenci po chemii, starsi ludzie o kulach. Co najmniej 54 osoby czekają w jednej kolejce na zapis do gabinetów opatrunku, gastroskopii i kolonoskopii. Ile dokładnie nie wiadomo. Niektórzy nie mają sił by stać, więc siedzą. W hallu nie ma wolnych krzeseł.
- Stoję już dobrą godzinę. Jeszcze jedenaście osób przede mną. Plus trzy, które poszły usiąść, bo nie miały sił - mówi pacjentka z Radomia.
Ustawiam się na końcu kolejki. Do okienka dotrę po 1 godz i 27 minutach. W tym czasie co najmniej dwie osoby zrezygnują z rejestracji ("Przyszłam za późno więc przyjdę wcześniej w następny piątek", "Nie mam siły sam stać. Poproszę syna, żeby przyszedł ze mną").
Wszyscy chcieliśmy by do onkologa można było się zgłaszać bez skierowania. Trzeba przeprowadzić obiektywne badania, czy to co miało być dobrodziejstwem nie okazało się źródłem problemu prof. Wojciech Maksymowicz, były minister zdrowia
Standardy
Standardy unijne przewidują 4 metry kwadratowe na jednego pacjenta. W hallu rejestracyjnym na każdych czterech metrach kwadratowych znajduje się 10-12 pacjentów.
Dyrekcja wprowadziła pierwsze zmiany: zmodyfikowany został system rejestrowania chorych do poszczególnych gabinetów. Wprowadzono limity przyjęć. Gabinety otwierane są punktualnie, ale tłumy nie znikły.
Ambulatorium jak dworzec
Nie wiele lepiej jest w pobliskiej poczekalni. Do gabinetu rejestracyjnego "chorych pierwszorazowych" ustawiło się blisko 30 osób (Na zapis czeka się godzinę). Na korytarzu wyczekuje jeszcze ponad sto osób. Wolontariusz próbuje przebić się przez tłum z wózkiem inwalidzkim. Zatrzymuje się co pół metra.
- Pacjenci są nam wdzięczni, że opiekujemy się nimi i często się przed nami otwierają. Mówią, że czują tu szczególny lęk - mówi wolontariusz.
Centrum powinno działać 24 godziny na dobę. Gdyby wizyty nie trwały do godz. 14 to nie byłoby tych tłumów, a ambulatorium nie wyglądałoby jak perony Dworca Centralnego. Elżbieta K., "Amazonka"
Elżbieta K. działa w Stowarzyszeniu "Amazonki". W COI leczy się na raka piersi. - Zawsze powtarzam, że Centrum powinno działać 24 godziny na dobę. Gdyby wizyty nie trwały do godz. 14 to nie byłoby tych tłumów, a ambulatorium nie wyglądałoby jak perony Dworca Centralnego. Tylko skąd wziąć na to pieniądze? - zastanawia się.
Być może w niedalekiej przyszłości postulat "Amazonki" zostanie spełniony. W Centrum rozważa się wydłużenie godzin pracy gabinetów.
Mniej na leczenie nowotworów?
Narodowy Fundusz Zdrowia finansuje Instytut na podobnym poziomie co w roku ubiegłym. - W pierwszych miesiącach tego roku Instytut Onkologii otrzymywał średnio poniiżej 30 mln zł - mówi Wanda Pawłowicz z biura prasowego mazowieckiego NFZ.
W styczniu: 22,947 mln zł; w lutym: 25,469 mln zł; w marcu: 35 mln zł, w kwietniu: 27,729 mln zł; w maju: 25,706 mln zł; w czerwcu: 28,599 mln zł.
Na czwartkowym posiedzeniu sejmowej komisji zdrowia posłowie wydali negatywną ocenę planu przyszłorocznego budżetu NFZ. Mimo, że przyszłoroczny budżet ma być większy o 2 mld zł (w tym roku przeznaczono 56 mld zł), to na leczenie szpitalne, w tym onkologię, przeznaczono mniej o 2,5 mld zł.
W piątek komisja finansów pozytywnie zaopiniowała plan finansowy NFZ.
"O kolejności decyduje lekarz"
Na drzwiach do obleganego gabinetu Kliniki Nowotworów Tkanek Miękkich i Kości można przeczytać: "O kolejności przyjmowania pacjentów decyduje lekarz".
- Nasuwa się gorzki żart - zauważa jeden z pacjentów. - Decyduje lekarz i koperta.
Maria B. jest przedsiębiorcą z Warszawy ze zdiagnozowanym rakiem piersi. Chciała być lepiej traktowana podczas leczenia. - Zależało mi na szybkim przyjęciu na oddział, sali z mniejszą ilością łóżek i konsultacjach dłuższych niż 30 sekund - tłumaczy i zaraz dodaje: - Lepsze traktowanie kosztowało mnie tysiąc złotych.
- To smutne, bo wiem, że wystarczy jeden telefon do odpowiedniej osoby i znajdujesz się przed setką oczekujących na wizytę pacjentów - mówi, także anonimowo pracownik COI. - Pod tym względem wciąż niewiele się nie zmienia.
System rejestracyjny i kontrolowana przez NFZ tzw. lista oczekujących ma zminimalizować ryzyko korupcji.
- Pamiętajmy, że problem korupcji jest marginalny. Większość lekarzy i pielęgniarek nie bierze łapówek - mówi pacjent.
"Zająłem się przychodnią bo była straszna"
Kilka dni po publikacji pierwszego reportażu o Centrum Onkologii, prof. Maciej Krzakowski udzielił wywiadu "Pulsowi Medycyny":
"Wkrótce po objęciu funkcji dyrektora zająłem się przychodnią, bo to była rzecz straszna. Podjęliśmy pewne działania, które troszkę poprawiły sytuację, a docelowo mają dużo zmienić. Nie wszystkie zmiany da się przeprowadzić od razu, bo oprócz rozmaitych wad organizacyjnych przychodnia jest po prostu za mała.” – tłumaczył dyrektor COI.
"Nie o to chodziło"
Prof. Wojciech Maksymowicz w latach 1997-99 kierował Ministerstwem Zdrowia w rządzie Jerzego Buzka. To za jego kadencji została powołana instytucja lekarza rodzinnego, przejmującego część obowiązków lekarzy specjalistów. - Po 12 latach mogę powiedzieć, że istota instytucji lekarza rodzinnego poszła inną drogą niż planowałem. A to właśnie dobrze wykwalifikowany lekarz rodzinny mógłby odegrać istotną rolę przy rozwiązaniu problemu przeludnionego Centrum Onkologii - mówi prof. Maksymowicz. - Wszyscy chcieliśmy by do onkologa można było się zgłaszać bez skierowania. Trzeba przeprowadzić obiektywne badania, czy to co miało być dobrodziejstwem nie okazało się źródłem problemu - dodaje były minister.
Zdaniem prof. Maksymowicza nie można jednoznacznie określić kto jest winnym trudnej sytuacji w Centrum Onkologii - czy resort zdrowia czy ludzie zarządzający placówką. - Problem jednak nie tkwi w pieniądzach. To jest kwestia złej organizacji pracy. Czy rzeczywiście na tej przestrzeni nie można wygospodarować dodatkowych miejsc dla pacjentów? Ambulatorium pozostawia wiele do życzenia - mówi prof. Maksymowicz.
W Centrum mówi się, że wiele decyzji dyrektora było blokowanych przez personel zarządzający Instytutem. To ludzie, którzy są bezpośrednio pod dyrektorem Krzakowskim. Niektórzy już w Centrum nie pracują.
Wieliszew z kontaktem?
Sposobem na rozładowanie kolejek w Centrum Onkologii mogłoby być też przejęcie części pacjentów przez Mazowiecki Szpital Onkologiczny w podwarszawskim Wieliszewie. Ten jednak, mimo nowoczesnej aparatury, nie leczy tylu chorych na raka ilu mógłby, bo NFZ nie podpisał jeszcze kontraktu z placówką na świadczenia z zakresu onkologii i chirurgii onkologicznej.
- To nie była nasza zła wola. Szpital miał pewne braki w aparaturze. Jestem pewien, że znów stanie do przetargu i podpisze kontrakt z NFZ - mówi rzecznik Funduszu Andrzej Troszczyński.
- Poprawie sytuacji z pewnością nie służy monopolizacja usług oferowanych przez Centrum Onkologii - ocenia krótko prof. Maksymowicz.
Sytuacja Wieliszewa może się rozstrzygnąć na dniach. - 15 lipca zostały ogłoszone postępowania w trybie konkursu ofert o udzielenie świadczeń opieki zdrowotnej w powiedzie legionowskim, właśnie w zakresie onkologii i chirurgii onkologicznej - informuje rzecznik Ministerstwa Zdrowia Piotr Olechno.
Polska na dnie
23 lipca zapytaliśmy w Ministerstwie Zdrowia o wyniki inspekcji w Centrum Onkologii, która została przeprowadzona po pierwszej publikacji. Pytaliśmy też m.in. o plany poprawy sytuacji w COI i kwestię przestrzegania unijnych norm w hospitalizacji. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Wykrywalność nowotworów w Polsce wciąż wynosi 40 proc. W 2009 roku fachowy periodyk „European Journal of Cancer” sporządził ranking skuteczności walki z rakiem. Wśród badanych 23 państw europejskich Polska zajęła ostatnie miejsce.
Prof. Maciej Krzakowski 26 lipca udzielił nam obszernego wywiadu. Pytaliśmy m.in. o przyczyny złej organizacji pracy Instytutu, trudną sytuację pacjentów i działania, które miałyby uzdrowić Centrum Onkologii. Profesor odmówił autoryzacji swojego wywiadu.
Maciej Wasielewski//mat
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl